Rosja nie traci czasu i z coraz większą determinacją organizuje na Białorusi struktury, mające w odpowiednim momencie sprowokować w tym kraju niepokoje społeczne, zamieszki, a w konsekwencji wejście „zielonych ludzików”. Do takich wniosków doszli uczestnicy okrągłego stołu „Rosyjska hybrydowa agresja i odporność na nie krajów postradzieckich”.
Jak pisze portal „Salidarnost”, białoruscy eksperci podjęli się zdefiniowania tych organizacji i struktur, za pośrednictwem których Rosja próbuje obecnie wpłynąć na sytuację na Białorusi. Podkreślają oni, że na spotkaniach i zlotach bywają wysokiej rangi urzędnicy Administracji Prezydenta, i trudno powiedzieć, w jakim celu.
– Będą potrzebni, jeśli chodzi o fazę bezpośredniej interwencji wojskowej. Grupy te nie są liczne, ale jak pokazują doświadczenia Ukrainy, w momencie krytycznym odegrają nieproporcjonalnie dużą rolę – wyjaśnia Igor Lalkou. – Przy czym, co ważne: obiektami pod kontrolą Moskwy są również radykalne organizacje nacjonalistyczne. Może się to wydawać dziwne, ponieważ z reguły używa się tam antyrosyjskiej retoryki. Musimy jednak zrozumieć, że aby legitymizować rosyjską interwencję, musi być ktoś, kto będzie wywierać presję na Rosjan, o których Rosja będzie się mogła upominać.
Zdaniem Lalkoua, warto w związku z tym zwrócić uwagę na organizacje, które wyglądają na antyrosyjskie, ale jednocześnie całkowicie negują podmiotowość Białorusi i Białorusinów.
– A jeśli znajdą się ci, którzy „będą gnębić”, to znaczy, że muszą być i ci, którzy „będą gnębieni”. Choćby środowiska fanatyków rosyjskiego języka i kultury. Na przykład „Rosyjskie Towarzystwo Kulturalno – Oświatowe” w Mohylewie i Witebsku czy międzynarodowa organizacja społeczna „Jedna Rosja”, czy inne.
Szef ośrodka analitycznego Belarus Security Blog, Andrej Porotnikow zauważa, że pomimo liczebności tych organizacji, średni wiek ich członków wynosi 67 lat, i z reguły są to ludzie wywodzący się z inteligencji radzieckiej.
– Ale jest też bardzo osobliwa organizacja młodzieżowa „Rumol”, którą kieruje, mimo całej miłości rosyjskiego świata do duchowych ortodoksów, zwolennik neonazistowskiej pogańskiej sekty (…). – Najdziwniejsze jest to, że hasła i idee, które promuje sekta, są objęte artykułem 282 Kodeksu karnego Federacji Rosyjskiej „ekstremizm”, ale żaden z jego zwolenników nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej w Rosji, co jest dość znamienne. – I na Białorusi cieszy się ona pewnym poważaniem. Przy czym, o ile mi wiadomo, kilka osób z administracji prezydenta uczestniczyło w jej zebraniach. I nie jest do końca jasne, w jakim celach, zauważa ekspert.
„Dzisiaj każde powiatowe miasto jest przystanią Rossatrudniczestwa”
Niedawno Rosja zintensyfikowała również współpracę z białoruskimi władzami regionalnymi.
– Nie dostrzegamy tego z perspektywy Mińska, ale kiedy objeżdżasz regiony, zaczynasz rozmawiać z ludźmi z komitetów wykonawczych, bez względu na to, co mówisz – o drogach, prawach obywatelskich, budżecie – oni zawsze powołują się na rosyjskie przykłady – zauważa lider kampanii „Mów prawdę” Andriej Dmitriejew. – Dzieje się tak dlatego, że nasze władze bywają w Rosji regularnie, wydatkuje się na to dużo pieniędzy, dodaje polityk.
Według Andrieja Portnikowa w 2016 roku Federację Rosyjską odwiedziło ponad 100 delegacji szczebla powiatowego a w tym roku ta liczba będzie jeszcze większa.
– Aktywizacja rzeczywiście rzuca się w oczy i co ciekawe, istnieją już takie ośrodki, które są ukierunkowane na współpracę z białoruskimi regionami i współpracują z białoruskimi mediami regionalnymi. Przykładem jest agencja inicjatyw integracyjnych w Smoleńsku, która powstała jako klasyczna organizacja pozarządowa, a teraz otrzymuje bezpośrednie finansowanie z Kremla. Są bardzo aktywni w Mohylewie, Witebsku, organizują otwarte imprezy na uniwersytetach.
Jak podkreślają ekspert, opieranie się takim naciskom Rosji jest dość trudne, ale trzeba to robić, bo jest to niezwykle ważne. Ich zdaniem potrzebne jest większe zaangażowanie środków z UE w programy i projekty angażujące regionalne elity białoruskie.
-Tak, dziś Unia Europejska robi dużo, szczególnie w porównaniu do tego, co robiła 5-7 lat temu, ale tempo jest oczywiście opóźnione w stosunku do inicjatyw rosyjskich – mówi Andriej Dmitriejew. – W końcu białoruscy urzędnicy nie znają nawet elementarnej higieny elektronicznej. Zbieram wizytówki naszych urzędników. Większość posiada konta mailowe w rosyjskich domenach Yandex.ru i Mail.ru, niektórzy patrioci mają na TUT.BY, chociaż wiadomo, że to ten sam Yandex.
To samo dotyczy białoruskich dziennikarzy oficjalnych mediów, którzy stale podróżują do Rosji. A niebezpieczeństwo takiej współpracy jest o wiele większe, niż można sobie wyobrazić, uważa polityk.
– Ponieważ w odróżnieniu od tego co może zaproponować białoruskie społeczeństwo obywatelskie, Rosja ma bezpośredni dostęp do struktur państwowych i ma im co zaoferować – od przyzwoitej popijawy, która nigdy nie szkodzi socjalizacji, a kończąc na konkretnych prawdziwych projektach – twierdzi polityk. – Ostatnio wszyscy byli zaskoczeni i wstrząśnięci informacjami o Mohylewie. Że chcą zrobić tam przystań dla Rossatrudniczestwa. Ale, moi drodzy, dzisiaj każde regionalne miasto jest już portem Rossotrudniczestwa. Trzeba sobie to uświadomić i pomyśleć, jak możemy temu przeciwdziałać, mówi Dmitriejew.
Armia i służby specjalne
Zdaniem ekspertów, kolejnym zagrożeniem jest ustanowienie bezpośredniej kontroli nad armią i służbami specjalnymi.
– I tutaj Rosja przeniosła się na nowy etap. Nie chodzi tylko o werbowaniu oficerów i przedstawicieli służby bezpieczeństwa na agentów wpływów (tak było i wcześniej), ale po prostu całkowita wymiana na stanowiskach dowódczych w armii i służbach, na ludzi bezpośrednio zależnych od służb specjalnych Federacji Rosyjskiej – powiedział Igor Lalkou. – Rosja nie zamierza tylko „wpływać”, ona chce po prostu bezpośrednio zarządzać.
– Niedawno jeden z naszych działaczy, student z Fanipola trafił na szkolenia wojskowe cywili. Po powrocie oświadczył wprost: dla wojskowych jest tylko jeden prezydent, a jego nazwisko to Władimir Władimirowicz Putin. I myślę, że nie trzeba chyba wyjaśniać, dlaczego może to być poważnym zagrożeniem.
Podobnie dzieje się w sektorze bankowym, przemysłowym i biznesowym, gdzie Rosja próbuje wzmocnić swoje wpływy (z reguły jest to lokalny średni kapitał, ponieważ duże przedsiębiorstwa są pod kontrolą władz). Rosja jest wszędzie tam, gdzie białoruskie firmy bezpośrednio zależą od Rosji w zakresie swojej działalności finansowej – podkreślił Igor Lalkou.
Rosyjskie portale udają regionalne białoruskie strony
– Na Białorusi obserwuje się proces przejmowania kontroli nad przestrzenią medialną. I widać to gołym okiem, mówi Lalkou. – Wszyscy wiedzą, że oglądamy rosyjskie kanały telewizyjne, choć w nieco zmodyfikowanej formie. Aby jednak dokładnie przedstawić rosyjski punkt widzenia na wydarzenia na świecie, przedstawicielstwo Rossatrudniczestwa rozdaje talerze satelitarne Tricolor za darmo, instaluje je w szkołach i instytucjach w białoruskich regionach.
Lalkau zwraca uwagę na problem przejmowania przez Rosją przestrzeni internetowej;
– Rosyjskie portale, zarządzane bezpośrednio z Kremla, naśladują obecnie regionalne strony białoruskie – wyjaśnia. – Istnieje wiele takich stron internetowych. Wyglądają jak zwykłe portale regionalne, który przedstawiają bieżące informacje o tym, co dzieje się w regionie, ale dodatkowe publikują kontent pochodzący z rosyjskich stron. A te rosyjskie treści są tam szczególnie eksponowane.
Jak je wykrywać?
– Wskazać te strony, które w momencie X będą po rosyjskiej stronie, jest bardzo łatwo, mają one rosyjskie finansowanie. Jeśli organizacja, grupa ludzi, biznes, media są powiązane z rosyjskimi pieniędzmi – to potencjalnie są to ci sami ludzie, którzy uderzą w Białoruś z tyłu – zauważa Igor Lalkou. -Dlatego ze względu na nasze bezpieczeństwo konieczne jest stałe identyfikowanie i monitorowanie działalności takich grup, organizacji i ludzi.
Jak się im oprzeć?
Przeciwdziałaniem na rosyjskie wpływy powinna stać się państwowa propaganda wartości narodowych – mówi Andrej Dmitriejew.
– Proszę zauważyć, że u nas na cały kraj, mamy tylko jeden społeczno-polityczny talk show – „Nasze życie”, nadawany na 5 krajowych i 6 regionalnych kanałach! Co ciekawe, teraz program ten został przesunięty na godzinę 23:00, czyli emitowane jest w tym samy czasie antenowym, co program Sołowjowa (czołowy telewizyjny propagandysta Kremla Władimir Sołowjow – red.), zauważa polityk.
Uczestnicy debaty nie mają złudzeń, że na zmianę podejścia władz liczyć nie mogą, choć najprostszym rozwiązaniem byłoby pozbycie się rosyjskich kanałów.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!