Oficjalny Mińsk nie chce rezygnować z eksportu na Zachód energii elektrycznej, która będzie wytwarzana po uruchomieniu elektrowni jądrowej w Ostrowcu. Zdaniem ministra energetyki, prąd z Białorusi mógłby popłynąć nawet na Litwę za pośrednictwem innych krajów.
Białoruś nie przyjęła do wiadomości strategii Wilna, polegającej na całkowitej blokadzie energii z Białorusi. Przypomnijmy, że Litwa uznaje budowaną tuż pod swoją granicą (50 km od Wilna) białoruską elektrownię za zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju. Jej zabiegi na forum międzynarodowym doprowadziły do zawiązania sojuszu z Polską i krajami bałtyckimi, które solidarnie zapowiedziały, że energii z Białorusi nie kupią.
Tymczasem 9 października, szef resortu energetyki RB Wiktar Karankiewicz podczas Forum Energetyczno-Ekologicznego w Mińsku oświadczył, że białoruski system energetyczny ma rozwinięte kontakty z Rosją, Ukrainą, Litwą i Polską.
Zauważa on, że nawet teraz białoruska energia elektryczna jest dostarczana na Litwę na giełdę towarową „Nord Pool Spot” , w trybie „na dobę przed”, w zgodzie z zasadami obrotu energią elektryczną w krajach bałtyckich, a dostawy energii elektrycznej na Litwę z krajów trzecich (w tym z Rosji i Białorusi) nie wymagają zawierania umów długoterminowych.
W okresie styczeń-lipiec 2018 r. Białoruś zwiększyła eksport energii elektrycznej na Litwę ośmiokrotnie w porównaniu z tym samym okresem roku 2017, do 646,9 mln kWh (31 milionów dolarów).
Minister jest przekonany, że jeśli popyt na białoruską energię w ww. krajach będzie, i jeśli będą one miały takie możliwości techniczne, białoruski prąd popłynie na Litwę.
Minister podkreślił, że stosunki należy układać według zasad rynkowych poprzez kupno i sprzedaż, by nie dochodziło do dyskryminacji.
„Nie możemy mówić o blokadzie, ale utrzymywać istniejące powiązania” – dodał.
Były litewski minister energetyki Arvydas Sekmokas uważa, że Litwa nie będzie mogła uniknąć zakupu elektryczności z białoruskiej elektrowni jądrowej, będzie musiała kupować ją przez pośredników, na przykład przez Polskę. Jego zdaniem nikomu do głowy nie przyjdzie podejrzewać, skąd się tam wzięła.
Zdaniem Ministra Energetyki Białorusi, przy budowie elektrowni jądrowej w Ostrowcu zastosowano najnowocześniejsze środki bezpieczeństwa;
„W końcu elektrownia atomowa w Ignalinie na Litwie również znajduje się na granicy, a kiedy została uruchomiona, nikt nie mówił o zagrożeniu dla bezpieczeństwa Białorusi”- powiedział Karankiewicz.
W wywiadzie dla dziennikarzy minister potwierdził, że prace w białoruskiej elektrowni jądrowej przebiegają zgodnie z harmonogramem. Oznacza to, że pierwszy blok elektrowni ma być uruchomiony jesienią 2019 roku, drugi latem 2020. Już w grudniu do Ostrowca ma trafić paliwo do pierwszego reaktora.
Kresy24.pl/ba
1 komentarz
Pan Andrzej
10 października 2018 o 18:02ROzmawiałem z osobą z branży budowy sieci wysokich napięć. Twierdzi, że Polska nie kupi prądu z Białorusi gdyż (mówiąc ogólnie) nie spełnia on naszych standartów jak również nie ma wybudowanej stacji po stronie polskiej – a tego się nie buduje w rok. Musi być zatem wola polityczna, potem etap projektowania i uzgodnień a potem budowa infrastruktury za wielkie pieniądze. Po co Polska ma do tego jeszcze dopłacać?
Pozostaje Litwa – która mówi – nie kupimy – może czasem trochę jak brakuje
Ruscy też nie kupią. I tak bulbasze zostają z czarnym Piotrusiem – czyli potężną nadwyżką. Pewnie podniosą ceny gazu i wegla żeby ludzie przeszli na prąd (tu trzeba przyznać że już OBNIZYLI cenę żeby ludzie przechodzili na prąd)- ale to wszystko za mało.