Nowy rosyjski ambasador Federacji Rosyjskiej w Mińsku Michaił Babicz ma przygotować grunt dla potencjalnej wymiany Łukaszenki. Ma się zorientować kto z obecnej elity politycznej dobrze rokuje na przyszłość, z kim na Białorusi (oprócz obecnego prezydenta) i o czym można rozmawiać, no i jaki będzie koszt planowanych zmian dla Kremla- tak uważa Andriej Porotnikow, politolog, kierownik projektu badawczego Belarus Security Blog.
Na portalu „Svabodnyje Nowosti” Porotnikow przywołuje atmosferę wywołaną ujawnieniem informacji o nominowaniu Michaiła Babicza na stanowisko ambasadora FR w Mińsku. Rzeczywiście reakcja była taka, jakby chodziło o koniec świata. Przypominano, że ten pułkownik KGB w stanie spoczynku zwykle delegowany jest przez Kreml do szczególnie ciężkich misji. Że próbowano Babicza obsadzić w roli ambasadora na Ukrainie, ale Kijów zdecydowanie się temu sprzeciwił.
W mediach spekulowano, że białoruskie władze również się nie zgodzą. Rzeczywiście, Aleksandr Łukaszenka długo zwlekał z wydaniem agrément, upatrując w osobie zaufanego Putina kłopotów.
A gdy okazało się, że Babicz jednak będzie reprezentował Kreml na Białorusi, na Ukrainie zaczęto spekulować, że strona rosyjska w ogóle nie pytała Mińska o zgodę…
Jak pisze politolog, sytuacja przypominała ogólną histerię, którą, nawiasem mówiąc, dość skutecznie nakręcano w Rosji. W tamtejszych mediach związanych z radykalnym nacjonalizmem co rusz wybuchały antybiałoruskie salwy. Te jeszcze można byłoby zlekceważyć, ale oskarżenia i pretensje pod adresem Łukaszenki zaczęły się pojawiać w gazetach bliskich Kremlowi.
Komunikat jest następujący: Łukaszenka nie pasuje już do Moskwy, musi zostać zastąpiony przez bardziej prorosyjskiego, który przyłączy Białoruś do Rosji.
Tymczasem, jak zwraca uwagę Porotnikow, agresywne dążenia przyjęło się zwykle maskować, a nie rozpisywać się o nich w gazetach. Oczywiście, publikacje w stylu „koniec białoruskiej niepodległości” są instrumentem presji psychologicznej na Białorusinów i kamuflażem, mającym uzyskać inny, bardziej realny efekt. Jaki?
Według eksperta najważniejsza jest tu kwestia mandatu, z jakim przybył do Mińska Babicz, jakie zadania zostały mu przydzielone i jakie środki zostaną przeznaczone na ich realizację. Możemy się tylko domyślać, ale białoruski kontrwywiad będzie mógł wyciągnąć ostateczne wnioski z analizy, jak zmieni się personel rosyjskiej ambasady w Mińsku. Wszak na Białoruś do konkretnych zadań zostaną wysłani nowi ludzie, nie tylko Babicz.
Zdaniem Andrieja Porotnikowa, Babicz odegra rolę nie tyle rosyjskiego ambasadora, co przede wszystkim osobistego przedstawiciela Władimira Putina na Białorusi. Wynika to zarówno ze szczególnego charakteru osobistych stosunków między prezydentem Rosji a nowo upieczonym ambasadorem, jak i z tego, że nadano mu status specjalnego przedstawiciela prezydenta ds. rozwoju współpracy handlowej i gospodarczej.
„Rozwój” w tym przypadku – podkreśla białoruski ekspert, należy rozumieć jako ograniczenia swobód Mińska w reeksporcie rosyjskich produktów naftowych i sprzedaży towarów objętych sankcjami pod przykrywką białoruskich. Mówiąc prościej, Moskwa podjęła decyzję, że pozbawi białoruskich sojuszników znacznej części ich dochodów. Oczywiście Babicz będzie lobbował za nieograniczonym dostępem rosyjskich produktów na rynek białoruski. Jednym słowem prowadzona będzie polityka w duchu kolonializmu. Nawiasem mówiąc, Rosja już się nawet nie ukrywa, że jest to najbardziej akceptowalna dla niej przyszłość tego nieporozumienia, jakim jest Euroazjatycka Unia Gospodarcza.
Oprócz konsolidacji rynku gospodarczego, ambasador Rosji, zdaniem Porotnikowa, ma za zadanie zabezpieczenie również białoruskiego rynku politycznego. Moskwa nie chce niespodzianek ze strony Białorusi, dlatego będzie dążyła nie tylko do zachowania, ale także wzmocnienia rosyjskich wpływów politycznych w tym kraju. I chce zapewnić to sobie za rozsądne pieniądze, a najlepiej – za darmo.
Tradycyjnie Kreml nie interesował się białoruską polityką wewnętrzną, słusznie uważając, że wszystkie sprawy można rozwiązać za pośrednictwem Łukaszenki. Jednak w ciągu ostatnich kilku lat białoruski przywódca coraz trudniej znajduje wspólny język z rosyjskim kolegą.
Oprócz tego, że Kreml jest wyraźnie zmęczony Łukaszenką i rozczarowany jego zachowaniem w czasie obecnego kryzysu regionalnego, stał się zbyt kosztownym partnerem dla Moskwy. Rosja jest zainteresowana obniżeniem ceny „braterskiej miłości” białoruskiego władcy.
Stworzenie potencjalnej alternatywy dla obecnego białoruskiego lidera – to jest właśnie główne zadanie nowego rosyjskiego ambasadora w Mińsku: zorientować się, z kim na Białorusi (oprócz obecnego prezydenta) i o czym można rozmawiać, kto dobrze rokuje, no i ile to będzie kosztować.
Dla Rosji najbardziej pożądanym formatem stosunków białorusko-rosyjskich jest południowo osetyjski. Oznacza on pełną kontrolę polityczną, ekonomiczną, humanitarną i militarną przy jednoczesnym zachowaniu formalnych oznak suwerenności. Ale Mińsk ma swoją wizję współpracy, i nikt tam nie zamierza się poddawać. A Babicz na pewno nie będzie łatwym przeciwnikiem.
Kresy24.pl za sn-plus.com/ba
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!