Ponad dwadzieścia rakiet Grad wystrzelili separatyści z miejscowości Spartak w kierunku Gorłowki, ostrzeliwując miejscowość będącą pod ich kontrolą. Do ostrzału miało dojść w środę wieczorem i w nocy.
Według ukraińskiego sztabu operacji antyterrorystycznej ATO, ostrzały są prowokacją, która ma zdyskredytować ukraińskie wojsko. Również przedstawiciele Ukrainy we Wspólnym Ukraińsko-Rosyjskim Centrum Kontroli i Koordynacji do spraw sytuacji w Donbasie potwierdzili użycie przez separatystów rakiet Grad, które już dawno powinny być wycofane. Jak napisano w oświadczeniu, jest to kolejny przykład, że prorosyjscy bojówkarze nie mają zamiaru dotrzymywać mińskich uzgodnień pokojowych.
W tej sytuaci warto odnotować, że dzisiejszej nocy od godziny 00:00 wszedł w życie zakaz, wydany przez Sztab Generalny Ukraińskich Sił Zbrojnych, zabraniający odpowiadania ogniem na prowokacje ze strony separatystów, a jedyną dopuszczalną sytuacją użycia broni przez ukraińskich żołnierzy jest obrona własnego życia.
Jednocześnie na terenie obu separatystycznych republik coraz częściej pojawiają się informacje o wspieranym przez wojska rosyjskie „prewencyjnym” natarciu sił rebeliantów, które ma nastąpić w grudniu. Nacierać „prewencyjnie” będzie czym, ponieważ na Donbas dotarł kolejny, 46 konwój z rosyjską „humanitarną”.
Tymczasem przywódca ŁNR Igor Płotnicki oświadczył, że wybory samorządowe zaplanowane na 21 lutego, nie będą już więcej przenoszone.
„Wyborów nie można przekładać w nieskończoność i wykorzystywać to w celach politycznych. Kiedyś trzeba temu położyć kres” – oświadczył Płotnicki przypominając, że w wielu miastach burmistrzowie zostali mianowani na mocy jego dekretu, bo… „poprzedni po prostu uciekli, dezerterowali po rozpoczęciu działań bojowych”.
Przypomnijmy, że w październiku, po spotkaniu normandzkiej czwórki w Paryżu władze samozwańczych republik w Donbasie zgodziły się przenieść wybory samorządowe na 2016 rok: w ŁNR z 1 listopada 2015 na 21 lutego, a w DNR – z 18 października na 20 kwietnia.
Kresy24.pl
6 komentarzy
SyøTroll
26 listopada 2015 o 15:42Cudownie. A „krymsko-tatarski” Medżlis uzależnia swoją zgodę na odbudowanie zniszczonej linii energetycznej na Krym (dostarczającej prąd m. in. dla wciąż tam mieszkających krymskich Tatarów), od zwolnienia przez Rosję „więźniów politycznych”. Czyli krótko mówiąc „huy” ich obchodzi los ich pobratymców. Coś takiego to tylko w „europejskiej” Ukrainie. czy oni nie zdają sobie sprawy jak stracą wizerunkowo ?
rene
26 listopada 2015 o 16:27Ciekawie to napisałeś „…wciąż tam mieszkających Tatarów Krymskich…”
No tak . Jak oni śmią jeszcze mieszkać na swej ojczystej ziemi . Straszne .
SyøTroll
26 listopada 2015 o 23:46Oczywiście że tak, przecież jeśliby słuchać naszych mediów to Krym na rzecz Ukrainy porzuciła cała populacja Krymskich Tatarów, a według zachodnich kilka-kilkanaście tysięcy (z ok 250 tys.) zwolenników Medżlisu, reszta właśnie wolała pozostać, niż iść na ukraińskie wygnanie za Dżemilewem.
ernisty
26 listopada 2015 o 16:35Tatarzy żyją tam i tak w gorszych warunkach, wydziedziczeni z ziemi, z której byli wypędzeni. Mogli by jednak naprawić jedną linię z powodów humanitarnych (dla szpitali, władz i portretów Włodzimierza Zbawcy Jedynej Wielkorosji od Moskwy do Pietuszek) i epidemiologicznych.
greg
26 listopada 2015 o 16:46piękny ruski świat 🙂
Batory
26 listopada 2015 o 19:08Tatarzy właśnie pozwolili naprawić jedną trakcję właśnie ze względów humanitarnych.
Dziwię się jednak, że sponsor ruskiego miru na Krymie nie zdecydował się na sfinansowanie produkcji energii elektrycznej z generatorów na ropę. Będzie ona droższa, ale przecież nie można zostawić tak swoich rosyjskich mieszkańców, głosujących w większości za Rosją bez prądu …? Mieszkańcy mogą się czuć