Krwawy dramat rozgrywa się pod Smiełoje w Donbasie. Broniące tamtejszego posterunku oddziały ukraińskie zostały całkowicie otoczone przez separatystów i rosyjskie czołgi. Wszelkie próby przedarcia się do okrążonych kończą się fiaskiem. „Do północy macie czas na poddanie się, potem rozwalimy was z Gradów i czołgów” – ostrzegają separatyści. Powtórka z kotła pod Iłowajskiem?
Tak, tylko w mniejszej skali – osamotnionego posterunku nr 32 w Smiełoje broni około 100-osobowa ukraińska załoga – 80 Brygada ze Lwowa. Kilkunastu już poległo. Reszta od trzech dni nie ma wody i jedzenia – nie można ich dowieźć, gdyż jedyna droga do posterunku jest zaminowana i pod ciągłym rosyjskim ostrzałem.
Mimo to w poniedziałek ukraińska armia próbowała przyjść z pomocą okrążonym, a przynajmniej dostarczyć im wodę. Przodem pojechali saperzy, a za nimi Kamaz z zaopatrzeniem. Po chwili jednak samochód rozminowania wyleciał w powietrze na minie, a Kamaza separatyści zniszczyli z granatników, podobnie jak wóz bojowy BTR, który próbował osłaniać próbę przedarcia się od strony okrążonego posterunku. Zginęło dwóch żołnierzy z załogi BTR-a.
„Ich grupę saperów, samochody i BTR – wszystko nasi Kozacy spalili. Ukry piją więc tylko wodę z błota, filtrując ją przez maski przeciwgazowe. Oprócz 32 posterunku zrobiliśmy im też dzisiaj „dyskotekę” w Nikiszinie i Debalcewie” – chwali się separatysta Prochorow na portalu społecznościowym.
Do otoczonych nie udało się też dojechać dwóm samochodom z obserwatorami OBWE – twierdzi miejscowy przewoźnik o pseudonimie „Dziadek Mróz”, który zaopatruje wojska ukraińskie w tym rejonie. „Separatyści ostrzegli, że jeśli obserwatorzy przejadą choćby jeszcze jeden metr, otworzą ogień. Kolumna OBWE postanowiła więc zawrócić” – opowiada świadek.
Dodaje, że separatyści początkowo zgodzili się przepuścić transport z wodą, ale potem swoją zgodę odwołali. „Ci oblegający to nowy rzut, z uzupełnień – hołota i narkomani, kompletnie szurnięci” – ocenia postawę separatystów „Dziadek Mróz”.
Wokół posterunku okopało się 20 rosyjskich czołgów, wycelowane są też w niego wyrzutnie Grad. To właśnie z nich posterunek ma zostać zrównany z ziemią, jeśli nie podda się do północy z poniedziałku na wtorek. Separatyści proponują też inne „rozwiązanie” – Ukraińcy mogą wycofać się przez „zielony korytarz”, czyli zaminowaną drogą. Pewnie skończyłoby się to jak wcześniej pod Iłowajskiem, gdzie Rosjanie również wydali Ukraińcom zgodę na wycofanie się, a potem zmasakrowali całą wycofującą się kolumnę.
Dowództwo ukraińskie zapewnia jednak, że sytuacja na 32 posterunku jest „złożona, ale pod kontrolą” i nie ma problemów z zaopatrzeniem. Inaczej sytuację oceniają sami oblężeni. „Kazali nam się trzymać, tylko nie wiemy czego…” – mówi dziennikarce z goryczą jeden z żołnierzy. Posterunek walczy jednak nadal – w niedzielę udało się nawet zniszczyć jeden rosyjski czołg.
Tymczasem w poniedziałek po południu na sąsiedni 31 posterunek broniony przez Gwardię Narodową wjechała nieoczekiwanie ciężarówka Ural na przebitych oponach. Okazało się, że pięciu desperatów z 32 posterunku wydostało się jakimś cudem z okrążenia – przywieźli zebrane po drodze rozerwane i nadpalone szczątki 8 innych żołnierzy.
Potem pojechali z powrotem. „Musimy wracać. Zostawiliśmy separatystom kilku naszych kolegów jako zakładników, tylko pod tym warunkiem nas przepuścili. „Żegnajcie, już nie wrócimy…” – rzucił jeden z żołnierzy.
Kresy24.pl / censor.net, podrobnosti.ua, gazeta.ua, novorosinform
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!