(Relacja p. Marii Chilickiej ur. 1926 r. w Nalibokach)
Dla mieszkańców miasteczka Naliboki powiat Stołpce województwo Nowogródek, dzień 6 sierpnia 1943 r., był dniem zagłady.
We wczesnych godzinach rannych ( ok. godz. 3 – 5.00) do miasteczka wjechał samochodami i na motocyklach uzbrojony niemiecki pododdział, który przystąpił do pacyfikacji miejscowości. Niemcy byli ubrani w mundury koloru dziwnej zieleni – fioletu.
Wyznaczyli mieszkańcom plac zbiórki k. domu rodziny Farbotków i dali na to 1 godzinę czasu. Ogłosili, że tam gdzie nas ewakuują, będzie spokój i nie będzie partyzantów.
Niektórych mieszkańców ładowali na samochody, a innym pozwolili jechać do Stołpców furmanką z bydłem i końmi.
Widziałam jak rabowali nasze domy, zabierali przede wszystkim meble, i nawet kwiaty w donicach – z domu rodziny Farbotków zabrali pięknego filodendrona i szparagusy.
Moja ciocia Antonina z mężem Andruszą Firsovem , „zabrała się” samochodem – przewieziono ich do obozu przymusowej pracy w Austrii.
Niemcy sprawdzali wszystkie domy, czy ktoś został i nie chce jechać. Dziadek „Bukraba” Juncewicz lat ok. 90, powiedział, że nigdzie nie pojedzie i mogą go zastrzelić. Niemcy zastrzelili go na ganku jego domu. Jego synowa z dziećmi uciekła i schroniła się w lesie.
Pozwolili nam zabrać tylko bydło – cztery krowy i konia, zgromadzone na wozie rzeczy kazali wyrzucić. Trochę rzeczy zdążyliśmy zakopać, ale kiedy rodzinie udało się wrócić z Białegostoku, ludzie wszystko zdążyli rozkraść.
Próbowałam zabrać naszego psa Burka, ale nie chciał jechać i stawiał opór. Kiedy go ciągnęłam za smycz, nagle ugryzł mnie w rękę i musiałam go zostawić.
Burek wyrwał się k. dużego kamienia przy kapliczce naprzeciwko domu drugiego Farbotki i k. kowala Radziona.
Furmanką do Stołpc jechała nasza rodzina: tata Józef ur. 1891, mama Olimpia ur. 1895, Józia ur. 1925, ja Marysia ur. 1926, Jadzia ur.1928 r. Janina ur. 1933, Wincenty ur. 1935, Stanisława ur. 1937,
W czasie pacyfikacj naszego miasteczka Niemcy spalili prawie wszystkie domy mieszkalne i gospodarcze ze zbożem oraz naszą nową stodołę, którą wybudowaliśmy po „partyzanckm” napadzie 8 maja 1943 r. Pozostawione na polach zboże w mendlach również spalili.
Po dojechaniu do Stołpc, przy drogach stały niemieckie czołgi i samochody. Z całym dobytkiem zgonili nas do zagrody, gdzie zabrali bydło i konia, a nas po załadowaniu do wagonów wywieźli do Białegostoku, a stamtąd mnie z siostrą Jadzią na przymusowe roboty do Niemiec.
Na stacji w Stołpcach widziałam Mietka Grygorcewicza i Michała Dubickiego, którzy byli z walizkami i na pewno do Niemiec nie pojechali.
Pozostała rodzina, po kilkumiesięcznym „pobycie” w Białymstoku zdołała w 1944 r., wrócić do spalonych Naliboków, które musiała opuścić na zawsze wiosną 1946 r.
Stanisław Karlik
1 komentarz
Nieznajomy Polak
4 stycznia 2021 o 12:33no a co było 8 Maja 43′, trzy miesiące przed sierpniem i działaniami niemieckimi? Coś więcej o tych „partyzantach”? Czy to byli „bracia bielscy”, tak dzielnie odgrywani przez agenta 007 -Craiga ?