Niektóre polskie jednostki opierały się aż do 25 września. Jedną z nich był pluton podporucznika Jana Bołbotta. Zamknął się on w bunkrze i wraz z 50 ludźmi i odpierał coraz to nowe ataki Sowietów, uparcie odmawiając poddania się. Czerwonoarmiści, nie mogąc zdobyć umocnienia, postanowili je podpalić. Bołbot i jego oddział zginęli w płomieniach – pisze amerykański historyk Richarda S. Fuegner w książce „Niepokorny Naród”.
Ostatnie nadzieje na pomoc aliantów zgasły 17 września, gdy okazało się, że po 15 dniach od mobilizacji Francuzi nie rozpoczęli obiecanej ofensywa na zachodzie.
Przedwojenne gwarancje przewidywały również bombowe ataki na niemieckie miasta, jednak zarówno Londyn, jak i Paryż nie chciały prowokować Hitlera w obawie przed odwetem(1).
Jeśli jakiś cień nadziei pozostał, musiał zniknąć jeszcze tego samego dnia − Armia Czerwona zaatakowała Polskę od wschodu. W typowym dla sowieckiej Rosji stylu inwazję tłumaczyła prymitywna propaganda głosząca, że ZSRR był zmuszony do interwencji, ponieważ państwo polskie przestał istnieć. Wobec tego to właśnie na Armię Czerwoną spadł obowiązek ochrony „żyjących w polskim ucisku” bratnich narodów Ukrainy i Białorusi. Kreml twierdził również, że musiał interweniować, by zapewnić polskim obywatelom ochronę przed skutkami wojny, w którą wciągnęli ich niemądrzy przywódcy. Polski ambasador w Moskwie po otrzymaniu oficjalnego dokumentu z tymi tezami, wprost odrzucił go (2). Rzeczypospolita znalazła się pomiędzy Scyllą a Charybdą bez żadnej nadziei na przetrwanie jako wolny naród.
Z czysto wojskowego punktu widzenia sowiecka napaść miała niewielki wpływ na wynik kampanii wrześniowej. Linia frontu już nie istniała, a opór, poza kilkoma punktami, właściwie ustał. Armia Czerwona wkroczyła w polityczną i militarną pustkę (3)− niemal wszystkie wojska stacjonujące na wschodzie zostały już dawno przesunięte, by stawić czoło Niemcom. Tylko kilka oddziałów Korpusu Ochrony Pogranicza wspomaganych przez lokalnych ochotników wystąpiło przeciw Armii Czerwonej. Mimo przewagi liczebnej wynoszącej niemal 100 do jednego w Polacy nie zamierzali się poddawać. Dywizja sowieckich strzelców zaatakowała kompleks bunkrów i okopów niedaleko miejscowości Sarny (dziś na zachodniej Ukrainie) przy granicy rosyjskiej. Przez trzy dni Polacy zaciekle się bronili, ale 20 września, w obliczu nieuchronnego okrążenia, zmuszeni byli się wycofać. Niektóre polskie jednostki opierały się aż do 25 września. Jedną z nich był pluton podporucznika Jana Bołbotta. Zamknął się on w bunkrze i wraz z 50 ludźmi i odpierał coraz to nowe ataki Sowietów, uparcie odmawiając poddania się. Czerwonoarmiści, nie mogąc zdobyć umocnienia, postanowili je podpalić. Bołbott i jego oddział zginęli w płomieniach(4). Skuteczny opór udało się także stawić na rozlewiskach pińskich. Polacy bronili się tam, dopóki nie skończyła się im amunicja, a liczba wziętych do niewoli jeńców sowieckich nie przewyższyła liczby samych obrońców(5).
Obrona na wschodzie załamała się dopiero, kiedy przyszedł rozkaz o ewakuacji armii przez granicę rumuńską i węgierską.
(…)
Wciąż legalne, choć w obliczu klęski bezsilne, polskie władze we wrześniu 1939 roku były zmuszone przenosić się z miejsca na miejsce. Sprawiało to wrażenie, że przywódcy opuścili swój naród. Mimo to nawet kiedy rząd zdecydował się na wyjazd z Rzeczypospolitej i przekroczył granicę z Rumunią, a następnie przeniósł się do Francji, nie przestał myśleć o oporze.
Po 36 dniach nieprzerwanych walk Niemcy ze stosunkowo niewielką pomocą Sowietów, zabili 66 500 Polaków i wzięli do niewoli następne 700 tys. Straty napastników wynosiły 14 tys. zabitych i 35 tys. rannych. Armia Czerwona internowała 200 tys. polskich żołnierzy, a straty własne oszacowała 700 zabitych(6).
Sowieci na zajętych przez siebie terenach aresztowali jako „elementy społecznie niebezpieczne” około 2 mln Polaków, Ukraińców i Białorusinów. Zostali oni zesłani na Syberię, „archipelag Gułag” i do Kazachstanu. Tylko połowie udało przetrwać więcej niż rok. Inni zostali wcieleni do Armii Czerwonej lub skierowanie na roboty przymusowe w głębi Rosji(7).
W miarę jak Niemcy i Sowieci likwidowali pomniejsze ogniska oporu, żaden rozkaz ogólnej kapitulacji nie został nigdy wydany.
1) Ibid., s. 430–431
2) Ibid., 432–433.
3) Samuel L. Sharp, op. cit., s. 154.
4) John Radzilowski, op. cit., s. 192–193.
5) Ibid.
6) Richard M. Watt, op. cit., s. 439.
7) Norman Davies, Heart of Europe: A Short History of Poland, Clarendon Press, Oxford 1984, s. 67, zob. tez Samuel L. Sharp, op. cit., s. 156.
Fragment książki „Niepokorny naród” publikujemy za zgodą Wydawcy. O książce (Oficyna Wydawnicza „Mówią Wieki”) więcej tutaj.
Ilustracja: sowiecki plakat z września 1939 roku, Wikimedia Commons, CC
1 komentarz
Rob
14 marca 2021 o 12:40Nieprawda że po 17 IX 1939 roku polska armia była w rozsypce. Więcej wojsk było tworzonych niż rozbitych. Wejście AC niestety pokrzyzowalo polskie plany.