Dwa obejrzane we wtorek prezentowały bohaterów „spętanych” obowiązkami rodzicielskimi i związanych z wojną na Ukrainie. Jednak jak okazuje się bycie rodzicem nie wyklucza podejmowania ważnych kwestii, gdyż można założyć opiniotwórczy portal dziennikarstwa śledczego. W drugim przypadku matka okazuje się katalizatorem poszukiwań lepszych perspektyw dla swoich dzieci.
Holenderski reżyser Hans Pool zrealizował film „Bellingcat: Prawda w czasach postprawdy” opowiadający o fenomenie pierwszego obywatelskiego serwisu śledczego, ustalającego prawdę dotyczącą enigmatycznych nie wyjaśnionych wydarzeń współczesności. Nowa era dziennikarstwa zaczęła się od rozpracowania katastrofy lotu Malaysia Airlines MH17. Grupa fascynatów internetu rozpoczęła w 2014 roku prywatne śledztwo z inicjatywy blogera Eliota Higginsa. Ignorowani przez rządy i agencje medialnej i prasowe dokonali niemożliwego. Za pomocą serwisów społecznościowych, geolokacji oraz własnej wiedzy udowodnili rosyjskie sprawstwo w zestrzeleniu samoloty pasażerskiego przez samobieżną wyrzutnię rakietową „Buk-М2” (9K317/ SA-17 Grizzly) będącą na wyposażeniu 53. Brygadę Rakietową Przeciwlotniczą.
Na nic zdały się deklaracje Putina i oświadczenia Pieskowa, próbujące bezskutecznie zaklinanie rzeczywistości. Rosyjscy politycy, FSB i GRU nie wzięły potęgi mediów społecznościowych. Wszystkie wiadomości Bellingcat uzyskał dzięki samym Rosjanom udostępniającym świadomie lub nieświadomie informacje o przejeździe konwoju pojazdów z „Bukami-М2” z Kurska do obwodu donieckiego. To było pierwsze starcie dziennikarskich śledczych (w większości będących rodzicami, pracującymi w domu) z dezinformacyjną machiną FSB/GRU
Ich analizy „wypadków” to profesjonalne ośmieszanie kłamiących rządów i agencji informacyjnych. Efektywne wykorzystywanie mediów społecznościowych, analizy nagrań audio i wideo, geolokacja pozwalają nieschematycznie, skuteczniej, szybciej odnajdywać argumenty na poparcie własnych tez w prowadzonych śledztwach. Tak powstała „metoda Bellingcat”, które podważyła potęgę wielkich agencji medianych oraz polityki infomacyjnej coraz większej liczby rządów.
Pool rozmawiał z członkami Bellingcata w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Holandii, Finlandii, Stanach Zjednoczonych, a nawet Rosji. Film przybliżył ich bieżącą egzystencję oraz kolejne działania – jak chociażby ujawnienie tożsamości agentów GRU, trujących Skripala. Ci dziennikarze stali się „młotem na fake newsy”. Ich przeciwstawianie się masowo uprawianej propagandzie rozwinęło Bellingcat z grupy fascynatów do międzynarodowego portalu skupiającego już profesjonalny rdzeń oraz łańcuszek współpracujących z nim ochotników.
Jedyne co budziło wątpliwość w filmie to nie ujawnienie co było źródłem ciężkich schorzeń dwóch współpracowników „Bellingcata”. Niektórych może też dziwić doświadczenie zawodowe niemieckiego współpracownika portalu, który przed 1989 był analitykiem MfS czyli Stasi – ale przynajmniej jego wyjaśnienie zaangażowania było czytelne – kiedyś zbierał informacje dla ich ukrycia, obecnie robił to samo, ale w celu ich ujawnienia.
Tymczasem „Jazda obowiązkowa” Ewy Kochańskiej to zupełnie inny typ dokumentalistyki. Realizatorka weszła z kamerą w życie rodziny 10-letniej Julii Polniuk, która rozpoczęła w Polsce trenowania łyżwiarstwa figurowego. Dokumentalistce udało się pozyskać zaufanie rodziny i filmować dzień codzienny ukraińskiej rodziny, stającej się zasymilować w nowym kraju dzięki możliwościom jakie daje Karta Polaka.
Matka Julii, Marina zdominowała ten film swoją obecnością i komentarzami. To ona była inicjatorką emigrowania ze Starokonstantynowa. Niby wiemy, że jest kochającą matką i żoną, ale wywierana przez nią presja okazywała się przytłaczająca dla dziewczynki. Z drugiej strony dorastająca dziewczynka ma coraz mniej czasu na odniesienie sukcesu i spełnienie oczekiwań matki. Kamera podąża na Polniukami w domu, urzędach, na lodowisku, podczas wyjazdu do teściowej, która serwuje synowej… atak serca.
Ich życie to staranie się o polskie obywatelstwo i próba rozpoczęcia nowej egzystencji w Warszawie. To Marina podejmuje próbę sił, usiłując znaleźć lepsze perspektywy przyszłości swoim dzieciom. Z pozoru apodyktyczna, Marina wykazuje wyjątkowe zaangażowanie w doprowadzenie Julii do sukcesu. Szwenkowane ujęcia to mistrzostwo, bo filmowanie odbywało się w ciasnych pokojach, jak i na tafli lodowiska (tu szczególnie zapada w pamięć ostatnia scena filmu, przepięknie oświetlona). Operatorowi obrazu Jegorowi Jefimowi udało się wyeksponować (najważniejsze z punktu widzenia dokumentu) występy Julii Polniuk podczas Mistrzostwa Polski Młodzików w Łyżwiarstwie Figurowym.
Niepokojącym były jedynie dwie wypowiedzi członków rodziny Polniuków, odnoszące się do ich obecnych rodaków. To co powiedziały matka i córka (w różnych miejscach) nie nastrajają optymistycznie do poziomu świadomości osób przyjeżdżających do Polski z Ukrainy – oczywiście należy pamiętać, że ukraińscy gastarbeiterzy mogą spotykać się z przejawami niechęci, co niewątpliwie wpływa na poziom uprzedzenia do goszczących icj Polaków i Polski. Słowa wypowiedziane przez Polniuków wskazują, że jeszcze długa droga przed nimi, aby zasymilować z Polską.
FeKo
Foto: www.mdag.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!