Rosja może w przyszłości zaatakować jedno lub więcej państw NATO. Jednak taki scenariusz nie przypominałby pełnoskalowej inwazji na Ukrainę. Uważa tak belgijski minister obrony Theo Francken, który wypowiedział się w tej sprawie w wywiadzie dla ukraińskiego portalu „Telegraf”.
„Nie sądzę, żeby zaczęli od pełnoskalowej inwazji na terytorium NATO. Mogłoby to raczej przypominać scenariusz, który wydarzył się w Donbasie w 2014 roku: wszystko zaczyna się od „powstania” mniejszości rosyjskojęzycznej, którą musi „chronić ojczyzna”. Potem pojawiają się tzw. zielone ludziki, rzekomo nie rosyjscy wojskowi, a po prostu ludzie, którzy nagle przyszli chronić mniejszość rosyjską” – powiedział.
Francken zauważył, że Rosja zrobiła coś podobnego w Gruzji i Mołdawii. Uważa, że Moskwa nie odważy się przeprowadzić otwartego ataku na którekolwiek z państw członkowskich NATO, w tym na Finlandię, ponieważ Rosjanie wiedzą, że przegrają.
„Podejście będzie znacznie bardziej wyrafinowane. Mówiąc obrazowo, mogą zdobyć miasto, na przykład w Estonii, a następnie powiedzieć: «Musimy chronić Rosjan tutaj. To miasto jest nasze. To jest Rosja»” – dodał szef belgijskiego ministerstwa obrony.
Dodał, że pełnoskalowa inwazja Rosji na jedno lub więcej państw członkowskich NATO jest mało prawdopodobna. Według niego może to być bardziej złożona interwencja.
Niedawno dyrektor Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy Kirył Budanow podczas spotkania ze specjalnym przedstawicielem prezydenta USA Keithem Kelloggiem ujawnił dane wywiadowcze dotyczące przygotowań Rosji do ataku na NATO. Strona amerykańska zapoznała się z aktualną sytuacją operacyjną i oceną planów Rosji do 2036 roku.
Budanow zauważył, że ambicje Kremla obejmują całą Europę. Zapewnił jednak, że przy wsparciu USA to zagrożenie można wyeliminować.
Opr. TB, news.telegraf.com.ua
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!