Kostucha czasem żartuje…
Rosyjski wojskowy zginął w wypadku drogowym pod Rostowem tuż obok pomnika „Tym, którzy nie wrócili z wojen”, gdy jechał na wojnę na Ukrainie. Wracał z pogrzebu w Rosji swojego ojca, który dopiero co też zginął w tej wojnie.
Do zdarzenia doszło w nocy na 2 stycznia, gdy wracający z urlopu 31-letni Denis Docenko spod Wołgogradu, w cywilu kierowca, który służył od jesieni 2022, zatrzymał się na chwilę na trasie M-4 tuż obok pomnika upamiętniającego rosyjskich żołnierzy zabitych na wojnach, żeby porozmawiać przez komórkę z żoną.
Kobieta poinformowała go, że właśnie urodziła mu córkę. Niemal w tym samym momencie Docenkę uderzył na szosie przejeżdżający samochód, zabijając na miejscu.
„Nie możemy po tej wiadomości dojść do siebie. Dopiero, co był pogrzeb jego ojca, który zginął w Specjalnej Operacji Wojskowej, a tu takie coś. Nawet nie poległ w walce, tylko w zwykłym wypadku, to straszne” – mówią jego znajomi, cytowani przez portal Wołgograd Online (V1.ru).
A jakby zginął w „mięsnym szturmie” za Putina to lepiej? Z jego punktu widzenia taka nagła śmierć to z pewnością lepsze rozwiązanie, niż leżeć i dogorywać w mękach na polu. Ale z punktu widzenia żony – orczychy gorzej: nie dostanie teraz żadnego odszkodowania, ani słynnej „białej Łady”, gdyż śmierć nastąpiła w Rosji, a nie w walce na Ukrainie.
Zobacz także: Brak amunicji? Nie problem. Ganiają ich po polu i miażdżą kołami! (WIDEO).
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!