Rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych ogarnęła panika. Sprowokowały ją rozmowy o przyszłości Zaporoskiej Elektrowni Atomowej w Enerhodarze, która znajduje się pod czasową rosyjską okupacją.
Komentując doniesienia o możliwości przekazania jej Ukrainie lub objęcia wspólną kontrolą, rosyjski MSZ oświadczył, że Zaporoska Elektrownia Atomowa jest rzekomo „rosyjskim obiektem jądrowym”. Rosjanie uzasadniają to powołując się na nielegalne referendum, które w istocie było inscenizacją okupantów, w wyniku której, wbrew prawu międzynarodowemu, cztery obwody Ukrainy zostały przyłączone do Rosji. Mowa o obwodach donieckim, ługańskim, chersońskim i zaporoskim.
„Przyłączenie elektrowni do rosyjskiego przemysłu jądrowego jest faktem, który społeczność międzynarodowa może jedynie uznać. Przekazanie samej Zaporoskiej Elektrowni Atomowej lub kontroli nad nią Ukrainie lub innemu państwu jest niemożliwe” – oświadczyło rosyjskie MSZ.
Rosjanie oświadczyli również, że wspólna eksploatacja elektrowni jądrowej w Enerhodarze z innym państwem jest niedopuszczalna.
„W tym przypadku na przykład nie można właściwie zapewnić bezpieczeństwa jądrowego i fizycznego ani uregulować kwestii odpowiedzialności cywilnej za szkody jądrowe. Ważnym aspektem jest to, że ścisła współpraca służb wywiadowczych NATO z Ukrainą, które mają imponujący potencjał sabotażowy, uniemożliwia nawet tymczasowe wpuszczenie przedstawicieli tych krajów na teren Zaporoskiej Elektrowni Atomowej” – czytamy w oświadczeniu.
Rosjanie są również przeciwko udziałowi organizacji międzynarodowych w funkcjonowaniu elektrowni.
Warto zauważyć, że w swoim oświadczeniu rosyjskie MSZ z jakiegoś powodu powołało się na prawo międzynarodowe, choć sama Rosja w dalszym ciągu uparcie je ignoruje.
„Zgodnie z prawem międzynarodowym, w tym kluczowymi specjalistycznymi konwencjami, główna odpowiedzialność za zapewnienie bezpieczeństwa jądrowego i fizycznego na swoim terytorium spoczywa na samych państwach. W przypadku Zaporoskiej Elektrowni Atomowej jest to Federacja Rosyjska i nic więcej” – zakończyło swoją absurdalną tyradę rosyjskie MSZ.
Przypomnijmy, Zaporoska Elektrownia Atomowa znajduje się pod okupacją od marca 2022 r. W tym czasie Federacja Rosyjska całkowicie zmilitaryzowała obiekt – stacjonują tam oddziały wojskowe wraz z ciężkim sprzętem. Częściowo ukraiński personel elektrowni jądrowej zastąpili specjaliści sprowadzeni z Federacji Rosyjskiej. Pojawiły się także doniesienia o systematycznych naciskach na Ukraińców pracujących na terenie elektrowni.
Media niedawno podały, że Stany Zjednoczone chcą włączyć Zaporoską Elektrownię Atomową do umowy o wydobyciu bogactw naturalnych, którą ekipa Trumpa zamierza zawrzeć z Ukrainą. Wcześniej pojawiały się doniesienia, że Trump zaproponował „przejęcie przez Amerykanów” elektrowni jądrowych na Ukrainie.
25 marca prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podkreślił, że Zaporoska Elektrownia Atomowa nie będzie działać bez Ukrainy i nie będzie pracować dla Rosjan. Według niego przywrócenie zakładu do działania po wycofaniu się Rosjanach zajmie 2-2,5 roku.
Wszystkie sześć bloków elektrowni jądrowej w Enerhodarze znajduje się obecnie w stanie zimnego wyłączenia. Nikt nie zna szczegółów jej stanu, ponieważ Ukraina straciła nad nią kontrolę.
Na jej terenie stacjonują obecnie rosyjskie jednostki wojskowe, brakuje wykwalifikowanego personelu, a szkody wyrządzone przez okupantów są znaczne. Dostęp do niej jest utrudniony w wyniku położonych pól minowych.
„Sytuacja jest niebezpieczna, ponieważ Zaporoska Elektrownia Atomowa jest kontrolowana przez terrorystyczne jednostki wojskowe Rosji. Ponadto Rosja stale celowo uszkadza linie energetyczne zasilające tę elektorwnię, aby utrzymać bezpieczeństwo chłodzenia paliwa jądrowego i innych urządzeń” – zauważył ekspert ds. energetyki Wołodymyr Omełczenko w wywiadzie dla agencji UNIAN.
Według niego, jeśli USA zdołają przywrócić kontrolę nad elektrownią przez Ukrainę, nie będzie można jej natychmiast podłączyć do ukraińskiej sieci energetycznej, gdyż występują poważne problemy. Jednak niektóre bloki będą podłączane stopniowo.
Ekspert twierdzi, że elektrownię najpierw powinni sprawdzić saperzy, a potem eksperci, żeby ocenić stan sprzętu, bo „Rosjanie chcą ukraść wiele rzeczy”.
„Są informacje, że chcą wywieźć część cennego sprzętu z tej elektrowni z Ukrainy do Rosji. Dlatego rozminowywanie, ocena szkód i nowy projekt ponownego uruchomienia tej elektrowni prawdopodobnie zajmą nie mniej niż półtora do dwóch lat” – powiedział Omełczenko.
Według niego dwa bloki elektrowni mogą z całą pewnością zostać podłączone do ukraińskiego systemu energetycznego. Przywrócenie czterech kolejnych bloków mogłoby stanowić problem.
Według eksperta, jeśli Zaporoska Elektrownia Atomowa zostanie przywrócona do ukraińskiego systemu energetycznego, to stopniowo będzie można mówić o podłączeniu innych bloków. Aby to jednak uczynić, konieczne jest opracowanie projektu dystrybucji energii, czyli wybudowanie nowych linii przesyłowych, gdyż obecnie znaczna ich część przebiega przez tereny okupowane.
Wystarczy nawet przywrócenie dwóch bloków, aby pokryć deficyt w ukraińskim systemie energetycznym. Znacznie zmniejszy to problem niedoboru energii. Jeśli wszystkie jednostki zaczną działać, problem niedoboru prądu zostanie rozwiązany na wiele lat.
Jeśli Rosja zachowa kontrolę nad elektrownią, teoretycznie będzie mogła w pełni zintegrować ją ze swoją siecią energetyczną. Jednakże Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej nie wyda na to pozwolenia. Mogą pojawić się pozwy przeciwko Rosji.
Opr. TB, t.me/MID_Russia, UNIAN
1 komentarz
anna
26 marca 2025 o 06:23Komu oddać, złodziejowi czy właścicielowi. mają twardy orzech do rozgryzienia.