
Ilustracja: AI
To już praktycznie koniec ochotniczego naboru do armii rosyjskiej.
Władze Petersburga wstrzymały wypłaty w wysokości 1,6 mln rubli (19,5 tys. USD) dla ochotników z tego regionu za udział w wojnie. Zrobiły to z datą wsteczną, nie wypłacając wynagrodzenia także tym, którzy są już na froncie. Rosyjskie kanały podają, że pierwszych kilku z nich – nie doczekawszy się obiecanych pieniędzy – rozwiązało kontrakty wojskowe.
Decyzja władz Petersburga zaskakuje, gdyż jest to przecież jeden z najbogatszych regionów Rosji. W ostatnich tygodniach informacje o braku środków na dalszy werbunek ochotników napływały głównie z regionów biedniejszych, np. z Jakucji. Jeśli takie same kłopoty ma już nawet “północna stolica”, to znaczy, że kryzys finansowy rozlał się na cały kraj.
Wczoraj ukraińska Służba Wywiadu Zagranicznego podała, że w obwodzie archangielskim ze 156 mld rubli rocznego budżetu w kasie zostało zaledwie 50 milionów – równowartość ok. 600 tys. dolarów. Gdyby to wszystko przeznaczyć tylko na werbunek, pozyska się 30 osób, a przecież te pieniądze muszą starczyć na wszystkie potrzeby obwodu jeszcze przez ponad 2 miesiące.
Niemal taka sama sytuacja jest w obwodzie wołgogradzkim, czy biełgorodzkim. Tak więc niedawne informacje, że rekrutacja ochotników w rosyjskich regionach jest realizowana tylko w 40% mogą już nie być nieaktualne. W niektórych z nich, szczególnie na Dalekim Wschodzie, spadła bowiem prawdopodobnie do zera.
W miarę przybywania z Ukrainy kolejnych transportów z zabitymi, nikt już nie chce ryzykować śmiercią na wojnie za darmo, albo za kilogram pierogów lub wiadro kartofli, bo zdarzało się już na prowincji, że taką właśnie “rekompensatę” dostawała od władz rodzina zabitego ojca lub syna.
Ukraińscy eksperci szacują, że średnia długość życia rosyjskiego ochotnika na froncie to 12 dni. Podpisuje kontrakt, przechodzi zaledwie 10-dniowe szkolenie, w trakcie kolejnych 10 dni trafia w rejon działań bojowych i ginie jeśli nie w pierwszym “mięsnym szturmie”, to w drugim lub trzecim.
W ostatnim czasie rosyjskie władze próbują zaoszczędzić, masowo mobilizując Ukraińców z ziem okupowanych, gdzie gęstość zaludnienia była przed wojną dość duża. Nie trzeba ich wozić z daleka, nie powoduje to niezadowolenia w głębi Rosji, a przy okazji następuje eksterminacja rdzennej ludności, by potem zasiedlić te tereny Rosjanami lub imigrantami z Azji Środkowej.
Jest to więc faktycznie brutalna czystka etniczna, pomijając już fakt, że przymusowe wcielanie do wojska ludności z podbitych ziem jest samo w sobie zbrodnią wojenną w świetle prawa międzynarodowego. Ukraińskie dowództwo potwierdza, że ostatnio najwięcej zabitych rosyjskich żołnierzy to właśnie mężczyźni z okupowanych obszarów – podaje Glavred.
Zobacz także: 2 miliony pod broń w Rosji? Hola, hola! A niby skąd?
KAS










Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!