
Collage / fot: Defence-blog
Niech giną, zaoszczędzimy na ich leczeniu i odszkodowaniach.
Na nagraniach z zabitymi w szturmach rosyjskimi żołnierzami coraz częściej widać, że wysłano ich do boju bez elementarnego wyposażenia – nie mają kamizelek taktycznych, ładownic, podstawowego oporządzenia do przenoszenia ładunków, czy apteczki, często minimalne uzbrojenie i zapas amunicji – zauważa Dialog.
Wysyłanie człowieka do walki niemal z gołymi rękami to dla niego pewna śmierć. Nic więc dziwnego, że w ostatnim czasie miesięczny odsetek zabitych wśród rosyjskich żołnierzy biorących udział w szturmach wzrósł do 65%. Innymi słowy – większość szturmowców ginie na froncie w czasie krótszym niż miesiąc.
Wielu z nich pewnie by przeżyło i odnieśliby tylko rany, gdyby mieli kamizelki kuloodporne, apteczki i amunicję do ostrzeliwania się. Ale nie mieli. “Cynicznie wysyłają ludzi na rzeź, jak mięso. Ich życie nic dla nich nie znaczy. Braki w wyposażeniu potwierdzają też, że rosyjska armia ulega logistycznej degradacji” – ocenia ukraiński ekspert Ołeksander Kowalenko.
Najwyraźniej rosyjskie dowództwo postanowiło oszczędzić sobie kosztów i kłopotów z leczeniem rannych żołnierzy, a później z wypłatą odszkodowań. Bardzo często w sprawozdaniach zapisuje więc zabitych jako “zaginionych bez wieści”, albo wręcz jako “dezerterów” – w takim przypadku ich rodziny nie mogą liczyć na żadne pieniądze.
Zobacz także: Przestali płacić pensje! Strajki i protesty w całej Rosji.
KAS










Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!