W kraju, gdzie ziemniak zawsze był produktem narodowym numer 1.
W Kazachstanie szef Stowarzyszenia Producentów Ziemniaków i Warzyw, Bajżan Ualchanow pochwalił się, że kraj ten rozpoczął masowy eksport kartofli na Białoruś i do Rosji w związku z gwałtownym wzrostem popytu w tych krajach.
Dotychczas Kazachstan sprzedawał ziemniaki do Uzbekistanu, Turkmenistanu i Kirgistanu, teraz zyskał kolejne dwa duże rynki, głównie dla sadzeniaków i odmian do produkcji frytek i chipsów. Kazachski urodzaj jest w tym roku tak duży, a białoruski tak mały, że opłaca się wozić ziemniaki nawet kilka tysięcy kilometrów – donosi Zerkalo.
Białoruscy farmerzy, których i tak nie ma zbyt wielu, już dawno ostrzegali, że z powodu centralnego regulowania cen żywności przez białoruski reżim produkcja ziemniaków stała się nieopłacalna i wkrótce ich zabraknie. Kolejne przyczyny to masowe wyjałowienie gleb z powodu rabunkowego gospodarowania oraz deficyt sprzętu i degradacja infrastruktury rolniczej.
Natomiast dyrektorzy państwowych sowchozów przed niczym, oczywiście, władz nie ostrzegali, gdyż jakakolwiek krytyka polityki rolnej Łukaszenki byłaby dla nich najkrótszą drogą do odsiadki „za niegospodarność”.
Jednak najważniejszym powodem deficytu kartofli może być brak rąk do pracy na wsi. Białoruska prowincja pustoszeje w zastraszającym tempie, ludność ucieka do miast i za granicę, a ziemniaki przecież same się nie zasadzą i nie zbiorą.
Stąd w kraju, gdzie kartofel od dawien dawna był sztandarowym produktem narodowym, ziemniaczany areał jest z roku na rok coraz mniejszy. Np. w obwodzie grodzieńskim skurczył się o 20 proc., a w przyszłym roku wielu rolników w ogóle nie planuje sadzenia ziemniaków.
Ostatni raz tak poważny deficyt ziemniaków na Białorusi wystąpił za głębokiej komuny. Wtedy propaganda tłumaczyła to tym, że Związek Radziecki musi wysyłać ziemniaki do Polski i innych krajów bloku sowieckiego, „by je nakarmić”. Było to oczywiście kłamstwo, ale prosty lud chętnie „kupował” takie tłumaczenie i jeśli burczał, to tylko półgębkiem.
W dawnych czasach w Polsce krążył dowcip, że pod rządami komunistów na Saharze zabrakłoby piachu. Najwyraźniej pod rządami „wybitnego ekonomisty” Łukaszenki Białoruś zmierza podobną drogą.
Zobacz także: Cud nie nastąpił! Trump wycofuje się z „szybkiego zakończenia wojny”.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!