To już zupełnie nie ta armia, co na początku wojny – oceniają ukraińscy oficerowie i porównują rosyjskich żołnierzy ginących w Wołczańsku pod Charkowem z tymi, którzy atakowali kiedyś Kijów.
Dobijaniem Rosjan w Wołczańsku zajmie się zwykłe ukraińskie wojsko, gdyż szkoda na to elitarnych sił. Świadczy o tym wycofanie stamtąd na odpoczynek pododdziałów, które ukraińskie dowództwo rzuca zawsze do zatykania najbardziej zagrożonych odcinków frontu.
„Tam się już wszystko wypaliło, trwa zwyczajna wojna” – mówi ich dowódca, cytowany przez Jewgienija Dikiego z batalionu Ajdar. „Pewnie teraz zacznie się tam nasza lokalna kontrofensywa, ale raczej skromna, byle wyrzucić Rosjan za naszą granicę. Nie dlatego, że nie mamy sił, ale dlatego, że zachodni sojusznicy zabronili nam, niestety, wchodzić dużymi pododdziałami do Rosji. Ale tylko na razie”.
„Pierwszy raz od początku wojny było mi naprawdę żal walczących tam Rosjan. Oni wszyscy byli kompletnie 'zieloni’, przysłali ich prosto z krótkiego szkolenia. Ich pierwszy bój często był dla nich także ostatnim” – przyznaje ukraiński oficer.
„Dwa lata temu na Kijów nacierało dobrze wyszkolone wojsko, tylko dali mu złe dane wywiadowcze. A tym pod Wołczańskiem jakich danych by nie dawać, to i tak na nic, skoro w ogóle pierwszy raz trzymali w rękach kałacha. Widać jak ich armia uległa od tego czasu degradacji”.
„To tyle w temacie tak zwanych nieograniczonych rezerw ludzkich w Rosji. Na Charków szło zupełnie świeże wojsko z tych 300-tu tysięcy, które w marcu nazbierał ich ówczesny minister Szojgu. Fizycznie dotaszczyć na front to ludzkie mięso jeszcze dali radę, ale jego jakość była żadna. A i sprzętu mieli 10 razy mniej, niż w 2022 roku pod Kijowem” – ocenił ukraiński dowódca.
Zobacz także: Eksperci w końcu obliczyli, na jak długo Rosji starczy czołgów.
KAS
4 komentarzy
Piotr
19 czerwca 2024 o 11:43Wykształcony inteligentny człowiek, nie pójdzie walczyć za chore z dupy wzięte ambicje putlera.
Enricco
19 czerwca 2024 o 11:52My, Polacy, oraz Ukraińcy i 3 państwa bałtyckie mamy jakąś genetyczną nietolerancję na [tfu!], może więc rozmawiać już o jakiejś Federacji dążącej na początek do wchłonięcia Białorusi ku zadowoleniu tamtejszych mieszkańców.
Jagoda
19 czerwca 2024 o 12:06Wielonarodowość była piętą achillesową II Rzeczypospolitej. Terror Ukraińców na Kresach ciągnący się przez dwadzieścia lat oraz zdrada ze strony Białorusinów, Ukraińców i żydów we wrześniu 1939 roku tylko to potwierdziły. Może i lepiej, że po wojnie Kresy Wschodnie przypadły bolszewikom, gdyż tym samym wzięli sobie poważny problem na głowę, a my w to miejsce otrzymaliśmy wysoce rozwinięte gospodarczo i cywilizacyjnie dawne ziemie piastowskie, które przez wieki były pod niemieckim butem, a po wojnie zostały z Niemców oczyszczone. Potem przyznawali to nawet politycy emigracyjny tacy jak Edward Raczyński, który stwierdził, iż „gdyby kresy wschodnie pozostały przy Polsce, mielibyśmy nie lada kłopot oraz wojnę domową, która wyniszczyłaby kraj od środka.”. Powtórka z Jugosławii w środku Europy mogłaby mieć niewyobrażalne dla wszystkich konsekwencje łącznie z kolejną, trzecią wojną światową, a tak uniknęliśmy kolejnego kataklizmu oraz zagłady.
LT
19 czerwca 2024 o 13:36@ Enricco
Pamietam wywiad z prof Stanislawem Swianiewiczem,jedynym ocalalym w transporcie do Katynia,autorem ksiazki „W cieniu Katynia”,ktory mowil juz latach 70 tych -jesli ZSRR sie rozpadnie ,dojdzie do wojny Ukrainy z Rosja,Bialorus jest mocno zrusyfikowana i bedzie stala po stronie Rosji.
Prorocze slowa.