Z tych, którzy rozpoczęli wojnę, praktycznie nikt nie ocalał. Nie trzeba wysyłać killerów, dronów i rakiet, żeby wykarczować z korzeniami najwyższe kierownictwo armii. Z powodzeniem zrobili to własnymi rękami.
„Deszojgizacja” rosyjskiego Ministerstwa Obrony idzie pełną parą. Utrata stanowiska to jeszcze najmniejsza bieda, jaka zwaliła się na głowy całej resortowej „wierchuszki”. Gorzej kiedy aresztują, a co najmniej dwóch pożegnało się już z tym światem.
Mało kto zwraca uwagę na pojedyncze dymisje i zatrzymania w rosyjskim wojskowym kierownictwie po zwolnieniu ministra obrony Siergieja Szojgu i zastąpieniu go Andriejem Biełousowem. Ale kiedy zbierzemy to wszystko razem, naprawdę robi wrażenie. W zasadzie z tych generałów, którzy rozpoczynali wojnę z Ukrainą nie ma już prawie nikogo. Podsumujmy więc.
Wyrzuceni ze stanowisk: minister obrony gen. Siergiej Szojgu, wiceministrowie gen. Rusłan Calikow, gen. Jurij Sadowienko, gen. Tatiana Szewcowa (finanse wojskowe), gen. Nikołaj Pankow, gen. Paweł Popow (badania wojskowe), rzeczniczka resortu Rossijana Markowskaja, doradca ministra Aleksandr Buraczonok.
Aresztowani: wiceministrowie gen. Timur Iwanow, gen. Dmitrij Bułgakow (zaopatrzenie i sprzęt wojskowy), szef kadr wojskowych gen. Jurij Kuzniecow, szef łączności wojskowej gen. Wadim Szamarin, szef zamówień wojskowych gen. Władimir Wertelickij, szef Kompanii Wojskowo-Budowlanej Andriej Biełkow.
Ponadto dwie osoby związane z kierownictwem Ministerstwa Obrony zmarły w niejasnych okolicznościach: 8 lipca – gen. Magomed Hundiajew, szef zarządu ekspertyz wojskowych i 11 lipca w areszcie – Igor Kotelnikow, główny biznesmen i pośrednik kontrolujący dostawy dla wojska.
Warto pamiętać, że każdy z tych wiceministrów to odrębne prywatne imperium finansowe w ramach jednego wielkiego korupcyjnego imperium o nazwie Rosja. Każdy z nich był wcześniej gubernatorem, ewentualnie wicegubernatorem lub kierował innymi resortami, zgromadził potężny majątek i wpływy, otoczył się dziesiątkami własnych „nadwornych urzędników”.
Teraz te „mini-imperia” zaczynają się sypać, wraz z całą ich biurokratyczną machiną i tabunami dyrektorów, doradców wojskowych i cywilnych, biznesmenów. Nie jesteśmy w stanie wymienić, ile z tych pomniejszych płotek aresztowano w ostatnim czasie wraz z ich mocodawcami lub po prostu zwolniono.
Po Moskwie krążą nieoficjalne informacje, że zarządzony przez ministra Andrieja Biełousowa audyt z wielu lat w resorcie obrony wykazał złodziejstwo na kosmiczną wręcz łączną sumę 11 bilionów rubli, czyli 110 mld dolarów po obecnym kursie – równowartość 2-ch rocznych budżetów armii w pokojowych czasach.
I choć trudno w to uwierzyć, faktycznie jest to odpowiedź na pytanie dlaczego rosyjskiej armii na Ukrainie brakuje w zasadzie wszystkiego. Jak ma nie brakować, skoro wszystko ukradli? Te straty są nieporównanie większe, niż zadała Rosjanom dotychczas ukraińska armia.
I nie ma złudzeń, że pod rządami nowego ministra to się zmieni. Po prostu majątki jednych złodziei zagarną inni złodzieje. To normalna w Rosji „redystrubucja dóbr”, którą ci ludzie mają po prostu w genach.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!