
Collage / screen
Brawurowy popis, ale mogli wycisnąć z tego więcej.
W nocy na 21 grudnia dywersant ukraińskiego wywiadu dostał się do hangaru rosyjskiego lotniska wojskowego pod Lipieckiem i podpalił dwa stacjonujące tam myśliwce – Su-27 i Su-30 z numerami burtowymi 12 i 82 – jeden z nich z dwóch stron.
Ukraiński Główny Zarząd Wywiadu informuje, że przygotowanie tej operacji trwało 2 tygodnie. Ustalono trasy i grafik przemieszczania się rosyjskich patroli i wykorzystano moment kiedy ich nie było. Dywersant dostał się do hangaru, podpalił samoloty, a następnie niepostrzeżenie opuścił teren lotniska.
Nagranie nie jest zbyt wyraźne, więc nie da się stwierdzić, jak bardzo udało się uszkodzić myśliwce. Raczej nie spłonęły doszczętnie, ale bez wątpienia zostały uszkodzone. Ich łączna wartość to ok. 100 mln dolarów, ale w tym przypadku nie można chyba powiedzieć, że tyle wyniosły rosyjskie straty.
Trzeba przyznać, że agent wykazał się niesamowitą odwagą i zimną krwią. Gdyby jednak podłożył zdalnie detonowane ładunki wybuchowe, albo przynajmniej zwykły trotyl z długim lontem, straty byłyby nieporównanie większe.
Według danych ukraińskiego Sztabu Generalnego, Rosja straciła już łącznie od początku wojny 432 samoloty.
Podobną akcję, choć na większą skalę, przeprowadziła Armia Krajowa w nocy na 4 maja 1944 r. na niemieckie lotnisko na warszawskich Bielanach. Wtedy polscy dywersanci również ustalili trasy patroli, przeniknęli na lotnisko, podłożyli na samolotach ładunki wybuchowe, podpalili lonty i wycofali się bez strat. Eksplozje zniszczyły 5 niemieckich Junkersów i uszkodziły kilka kolejnych.
Zobacz także: W armii zaczął się kanibalizm! “Mnie tam obojętne, kogo zarżnę. Chcę żreć” (WIDEO).
KAS










Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!