
Collage / media społecznościowe
Łukaszenka odkrył, o co chodzi w rządzeniu: “trzeba robić tak, żeby ludziom było dobrze”. Coś takiego, a wszyscy myśleli, że chodzi o to, żeby było gorzej? Chociaż… niektórym ludziom, na przekład jemu, na pewno będzie dobrze.
Na naradzie z rządem w sprawie drożyzny na Białorusi, Aleksander Łukaszenka wulgarnie zmieszał z błotem wicepremiera i ogłosił natychmiastowy zakaz wzrostu jakichkolwiek cen w kraju.
“Róbcie tak, żeby ludziom było dobrze, a nie tak jak mówi wicepremier Snopkow, że niby zróbmy coś tam na poziomie makroekonomicznym. Słuchaj, a na ch… ludziom ten twój poziom makroekonomiczny! Od 6 października zabraniam jakiegokolwiek wzrostu cen. Od dziś, nie od jutra, żebyście już nie zdążyli dzisiaj ich podnieść” – ogłosił dyktator.
“I nie daj Boże, jeśli zobaczę, że ktoś tam coś wstecznie w księgowości pozmieniał” – groził Łukaszenka, choć nie ujawnił jakie kary będą za podnoszenie cen.
Tymczasem inflacja konsumpcyjna na Białorusi przekroczyła już jesienią 5-procentowy próg planowany przez Bank Centralny i w sierpniu wyniosła w skali roku 7,2%. Najbardziej podrożała żywność – 9,9%.
Według ekspertów powodem jest nadmierny popyt wewnętrzny – ludzie na wszelki wypadek kupują wiele rzeczy na zapas, a także deficyt siły roboczej i “zewnętrzna presja cenowa” – pod tym sformułowaniem kryje się po prostu masowe wykupywanie towarów przez Rosję. Do tego zachodnie sankcje na białoruski eksport, niewydajny przemysł, spadek przewozów tranzytowych.
Tak więc Białoruś przeszła właśnie całkowicie na ręczne sterowanie przez państwo cenami, jak w socjalizmie, ignorując rynkowe mechanizmy podaży i popytu, co zawsze w historii miało zgubne skutki i nigdy żadnego kraju przed niczym nie uratowało.
Nie trzeba być wybitnym analitykiem, żeby przewidzieć, co będzie dalej. Prywatny biznes nie będzie produkował i sprzedawał po niskich cenach ze stratą, więc w ogóle przestanie. Natomiast zakłady państwowe staną się deficytowe, więc żeby nie zbankrutowały trzeba je będzie dofinansowywać dodrukiem pustych pieniędzy z budżetu, co jeszcze bardziej nasili inflację.
W sklepach po prostu szybko zabraknie towarów i pojawi się czarny rynek, gdzie ceny będą zawrotne – mówi ekspert ds. koniunktury rosyjskiej Wyższej Szkoły Ekonomii, Gieorgij Ostapowicz, cytowany przez AiF.ru. Przewiduje, że jeśli Rosja zrobi to samo, co Białoruś – oba te kraje ostatecznie przestaną być państwami z gospodarką rynkową.
“W Związku Radzieckim też były ceny regulowane przez państwo i w sklepach wiecznie wszystkiego brakowało. A ten, kto miał w rodzinie lub wśród znajomych jakiegoś kierownika sklepu po prostu załatwiał sobie towary na lewo i potem wymieniał się z innymi lub sprzedawał drożej na czarno. To nie jest żaden rynek” – ocenia ekspert.
Jego zdaniem, to co obecnie wprowadził Łukaszenka, uderzy dotkliwie w handel już za 6-8 miesięcy. Chyba, że… to po prostu kolejna propagandowa szopka dla naiwnych w jego wykonaniu: “Dobry prezydent zabrania przed kamerami podnoszenia cen, ale źli ministrowie i handlowcy i tak je podnoszą, więc on co pewien czas na nich krzyczy, kogoś tam wsadzi, a ceny jak rosły, tak rosną dalej”.
Лукашенко запретил рост цен и ругался в прямом эфире
Самозванец в прямом эфире приказал остановить повышение цен и не стеснялся выражаться матом. pic.twitter.com/0acM0x2Axt
— Сharter97.org (@charter_97) October 6, 2025
Zobacz także: Tomahawki to tylko przykrywka, nic nie zmienią! Gra jest o zupełnie inną stawkę.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!