Były minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba nie wie dokładnie, dlaczego został zdymisjonowany, gdyż nie podano mu powodów. Powiedział o tym w wywiadzie dla dziennikarki Raminy Eshakzaj.
Według Kułeby o zwolnieniu dowiedział się „raczej przypadkowo”, gdy był na siłowni ze swoją przyjaciółką Swietłaną Pawełecką.
„Właśnie się przebrałem. Telefon od premiera. Powiedziałem Swietłanie: „To koniec, zajmij się tym”. Zaraz wrócę.” Poszedłem do premiera. Od premiera poszedłem do prezydenta. Potem wróciłem do domu, Swietłana już tam była. Wzięliśmy butelkę wina musującego, kartkę papieru, długopis , cygaro i wyszliśmy na balkon. Zapaliłem i napisałem rezygnację” – wspomina były minister.
Kułeba zapewnia, że dymisję przyjął bardzo spokojnie, ponieważ piastował tę funkcję już i tak rekordowe cztery lata. Były minister rzekomo nie zna jednak powodów swojej dymisji. Zapewnia, że w czasie sprawowania urzędu nie było żadnych skarg do jego pracy, a w trakcie dymisji nie zgłaszano ich.
„To, że nie jest to kwestia problemów w polityce zagranicznej, jest dla mnie oczywiste. Od początku wojny 80% mojego czasu jako ministra poświęcałem zagadnieniom uzbrojenia. (…) Myślę, że cały kraj śledził te działania. Dlatego też, kiedy wtrącają, że gdzieś się z czymś nie zgodziłem lub czegoś nie przeforsowałem. Wie pani, jeśli kochasz – daj spokój” – powiedział były minister.
Przypomnijmy, Rada Najwyższa Ukrainy 5 września odwołała Kułebę ze stanowiska ministra spraw zagranicznych. Dzień wcześniej złożył rezygnację.
Przyczyn jego dymisji nie podano. Prezydent Zełenski argumentował, że minister „nie ma dość energii, aby wpływać na dostawy uzbrojenia”.
Z kolei „The Telegraph” powiązał dymisję Kułeby z niemożnością osiągnięcia przez niego zniesienia ograniczeń w użyciu zachodniego uzbrojenia.
Opr. TB,
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!