
Fot: screeny z nagrań – media społecznościowe
Amerykański prezydent zaliczył właśnie największą merytoryczną „wtopę” na cały świat w swojej dotychczasowej karierze.
Uporczywe i wielokrotnie ponawiane żądanie Donalda Trumpa oddania Stanom Zjednoczonym ukraińskich złóż metali ziem rzadkich skłoniło ekspertów, by sprawdzić, o jakie metale mu właściwie chodzi – pisze Bloomberg.
Otóż okazuje się, że na Ukrainie takich złóż… po prostu nie ma i nigdy nie było! Jedyne co jest, to krążąca z jakichś powodów od lat kompletnie błędna obiegowa opinia, że te metale tam są, nie poparta żadnymi badaniami.
„To jakaś kompletna bzdura, iluzja i głupota powtarzana przez Trumpa” – zdumiewa się ekspert agencji do spraw energetyki i surowców Javier Blas. Według niego, Ukraina nie ma złóż żadnego z 17-tu metali ziem rzadkich, oprócz bardzo niewielkich ilości skandu. Dane te potwierdza zresztą Służba Geologiczna USA.
„Tam jest dzisiaj tylko spalona ziemia i nie mam pojęcia, jak Trump chciałby z niej cokolwiek cennego wydobyć” – przyznaje ekspert.
Przypomina, że światowym liderem zasobów metali ziem rzadkich są Chiny (44 mln ton), Wietnam (22 mln), Brazylia (21 mln), Rosja (10 mln) plus złoża grenlandzkie – 2 mln ton. Ukraina nawet w tym spisie nie figuruje.
Jeśli Trump ogłasza, że chce od Ukrainy dostępu do złóż tych metali na sumę 500 mld USD, to warto przypomnieć, że cała ich światowa roczna produkcja to tylko 15 mld USD. Nawet gdyby Ukraina produkowała z tego 1/5 – choć nie produkuje pewnie nawet 1 procenta – czyli na kwotę 3 mld USD, to na spełnienie żądań Trumpa potrzebowałaby ponad 150 lat – wylicza Blas.
Może Trumpowi nie chodziło o metale ziem rzadkich tylko o jakieś inne minerały, takie jak tytan, czy gal, ale przecież ich również nie ma na Ukrainie na kwotę 500 mld USD – zastanawia się ekspert Bloomberga.
Jest raczej mało możliwe, że w całej amerykańskiej administracji nie ma ekspertów, którzy wiedzą jakie złoża na Ukrainie są, a jakich nie ma. Najprawdopodobniej jednak Trump w ogóle nie pytał ich o zdanie, gdyż – jak zwykle – on sam wie przecież najlepiej. Tymczasem padł ofiarą totalnie nieprawdziwej obiegowej pogłoski, albo ktoś równie „kompetentny” mu ją podsunął.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że choć umiejętności biznesowe i PR-owe amerykańskiego prezydenta mogą być spore, to jego wiedza o świecie zewnętrznym, a w szczególności z historii i geografii, jest bardzo ograniczona.
Skoro wcześniej pomylił Orbana z Erdoganem, Turcję z Węgrami, zaliczył Hiszpanię do BRICS, a Nepal i Bhutan do Indii, nazwał Belgię „pięknym miastem”, Litwę, Łotwę i Estonię – „krajami bałkańskimi”, a włoskiego prezydenta Sergio Mattarellę tytułował „Mozzarellą”, to równie dobrze mogły mu się uroić „złoża metali ziem rzadkich na Ukrainie”.
A może dla pewności ktoś by go spytał, czy aby na pewno chodzi mu o Ukrainę – takie państwo między Polską i Morzem Czarnym? Bo nigdy nic nie wiadomo…
Zobacz także: Boris Johnson do Trumpa: To USA napadły na Japonię w Pearl Harbor!
KAS
2 komentarzy
obserwator
19 lutego 2025 o 19:26no dokładnie. Przecież chodziło mu o rosyjskie surowce- nie ukraińskie. Ot kolejne przejęzyczenie
Hihi
19 lutego 2025 o 20:35Ja bym na miejscu Ukraińców obiecał mu wszystkie złoża na Krymie. I teraz niech zrobi tak żeby Krym był w Ukrainie 😀