Nie rozpoczęły się jeszcze negocjacje między Putinem a Trumpem, a zaczyna wykluwać się globalny porządek bezpieczeństwa. Obaj próbują odbudować system wielkich potęg, w którym tylko oni podejmują decyzje. Sprawę przeanalizował dziennik „The Washington Post”.
„W zeszłym tygodniu Putin przygotował grunt pod to wydarzenie, spotykając się z wysłannikiem Trumpa Stevem Witkoffem, kiedy odmówił spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, dopóki nie zostaną spełnione pewne warunki, które, jak stwierdził, są „odległe”. Trump zgodził się i odrzucił udział Zełenskiego, mimo że przyszłość jego kraju – i jego 40 milionów obywateli – wisi na włosku” – czytamy w artykule.
Dziennikarze podkreślają, że zorganizowanie szczytu w cztery oczy na terytorium USA nie jest jedynym ważnym zwycięstwem Putina. Okazuje się, że odsunęło ono w czasie, lub zniwelowało groźbę Trumpa dotyczącą nałożenia surowych sankcji na rosyjską ropę i apele prezydenta USA o zawieszenie broni.
„W poniedziałek Trump ponownie oskarżył Zełenskiego o [wywołanie – red.] wojnę – powtarzając słowa Putina – choć podczas środowej wideokonferencji z Zełenskim i europejskimi przywódcami Trump wydawał się bardziej pojednawczy” – czytamy w artykule.
Amerykańscy dziennikarze dodają, że spotkanie na Alasce jest dowodem na długofalowy cel Putina, jakim jest przywrócenie Rosji pozycji jednego z niewielu mocarstw z legalnymi strefami wpływów, a także spełnia jego taktyczny cel, jakim jest spotkanie twarzą w twarz, aby zyskać przychylność Trumpa i nim manipulować.
Były wysoki rangą urzędnik Kremla, wypowiadając się anonimowo, powiedział, że szczyt na Alasce to „złota szansa” dla Putina.
„Oczywiście wizyta w Stanach Zjednoczonych to ogromne zwycięstwo” – podkreślił.
Inne źródło blisko związane z Kremlem zauważyło, że szczyt na Alasce to „realna szansa, aby to zakończyć” i że spotkanie zostało zorganizowane, aby „uspokoić rosyjską elitę, dla której ta wojna jest hańbą i która chce, aby wszystko wróciło do normy”.
Analitycy z kolei twierdzą, że Rosja chce również zrzucić winę na Ukrainę za niepowodzenie Trumpa w zabiegach na rzecz zakończenia wojny, licząc na to, że amerykańska administracja prezydencka zaprzestanie udzielania Ukrainie wsparcia wywiadowczego.
„Biorąc pod uwagę ostatnie sukcesy Rosji na polu bitwy, Putin jest przekonany, że zwycięstwo jest bliskie, uważają rosyjscy analitycy, i nie jest skłonny do kompromisu, pomimo ogromnych strat Rosji. Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych szacuje, że liczba zabitych i rannych Rosjan osiągnie latem milion” – czytamy w artykule.
Były wysoki rangą urzędnik Kremla wyjaśnił jednak, że Putin nie przejmuje się już ludzkimi kosztami wojny i jest „bardzo gruboskórny”.
„Jest jak żółw. To go już nie obchodzi” – powiedział urzędnik.
Według niego większość ludzi na Kremlu jest przeciwna wojnie, ale boi się o tym powiedzieć Putinowi.
„Wszyscy Putina się boją. Ludzie nie chcą rozmawiać o kompromisie, bo każdy musi pokazać, że jest patriotą” – zauważyło źródło.
Urzędnik wypowiedział się również na temat szczytu: „Nie mam wielkich nadziei. … Albo postawią Ukrainie ultimatum, albo odejdą, niewiele osiągając”.
Opr. TB, washingtonpost.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!