Rosyjska diwa Ałła Pugaczowa (74 l.), która po inwazji na Ukrainę musiała wyjechać z kraju, kilka dni temu przyjechała do Moskwy i od razu padła ofiarą złodziei. Skradziono jej drogi zegarek o wartości prawie 26 tysięcy dolarów.
Diwa poinformowała, że została okradziona na pogrzebie swojego przyjaciela, projektanta modowego Walentina Judaszkina. Według Pugaczowej, której słowa cytują rosyjscy propagandyści, prawie nie miała bliskiego kontaktu z nikim, z wyjątkiem kilku osób. Wśród nich – rzecznik rosyjskiego dyktatora Dmitrij Pieskow.
Media publikują zdjęcia, na których uchwycono moment, jak Pieskow całuje ręce Ałły Borysiwnej na pogrzebie Judaszkina.
„Ten zegarek dostałam rok temu na urodziny. A podczas pogrzebu Walentina Judaszkina zauważyłam, że zniknął. Prawie nie miałem z nikim kontaktu. Dosłownie podeszły do mnie dwie lub trzy osoby wraz z Dmitrijem Pieskowem. On nic nie wie, mówi, że nic nie wie” – relacjonują rosyjscy propagandyści Ałłę Pugaczową.
Na razie wiadomo, że piosenkarka złożyła zawiadomienie na policji, gdzie ma nadzieję – wyjaśnią wszystkie okoliczności zaginięcia zegarka.
Ałła Pugaczowa niedawno przyjechała do kraju agresora, aby towarzyszyć w ostatniej drodze przyjacielowi Walentynowi Judaszkinowi.
Wizyta primadonny w ojczyźnie wywołała wśród Rosjan prawdziwą histerię. Sołowjow, czyli naczelny propagandysta publicznie nazwał gwiazdę „kreaturą, plewami, obrzydlistwem”.
Na początku wojny na pełną skalę Ałła Pugaczowa wraz z bliźniakami i mężem, również znanym w Rosji i lubianym satyrykiem i prezenterem Maksymem Gałkinem wyjechała z Rosji. Celebrytka i jej rodzina osiedlili się w Izraelu. Galkin potępiła brutalną wojnę, którą Rosja rozpętała na Ukrainie, a Pugaczowa powiedziała, że w pełni popiera stanowisko męża.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!