Rosjanie nigdy nie szanowali pomników kultury innych narodów. Bez względu na czas i okoliczności grabili i niszczyli wszystko, co napotkali. Im bardziej jakiś zabytek był cenny, tym chętniej go dewastowali jako „przejaw burżuazyjnej cywilizacji”. Barbaria wypuszczona na żer z „rosyjskiego raju” zawsze stanowiła niszczycielską siłę. Tak było w roku 1920, 1939, 1945, 2014, 2022 i tak jest dziś.
Po całym świecie krążą anegdoty o tzw. kulturze rosyjskiej. Najbardziej popularna jest ta, która mówi o organizowanych w Pradze „Dniach morza”. Na uroczystości zostali zaproszeni przedstawiciele wszystkich placówek dyplomatycznych akredytowanych w Czechach. Podczas przyjęcia inaugurującego święto do organizatorów podszedł ambasador Rosji i zapytał: „Jak to jest, że wy, Czesi, nie macie morza, a organizujecie »Dni morza«”. W odpowiedzi usłyszał: „A jak wy, Rosjanie, organizowaliście »Dni kultury«, to nie zadawaliśmy wam głupich pytań…”.
W wielu rodzinach przekazuje się z pokolenia na pokolenie opowieści z czasów, gdy do Polski wkraczali Rosjanie. Kradli wszystko, co stanowiło jakąś wartość. Resztę niszczyli. Szczególnym powodzeniem cieszyły się trofiejne zegarki noszone po kilka na każdej ręce jako dowód pozycji społecznej czerwonych najeźdźców. W mojej rodzinie opowiadano historię, jak to w roku 1945 Rosjanie „wyzwalali” Lwów. Do zegarmistrza prowadzącego zakład w sąsiedztwie moich dziadków wpadła grupa sołdatów z wielkim zegarem pokojowym zrabowanym w którymś z mieszkań. Zażądali, by do następnego dnia zrobił z niego 30 małych zegarków. Biedny rzemieślnik, okradziony wcześniej przez inną bandę „wyzwolicieli”, widząc, że to nie przelewki, przyjął zamówienie, po czym uciekł z rodziną i ukrywał się do czasu, aż przedstawiciele „kulturnego narodu” poszli dalej.
Takie opowieści krążyły i krążą nadal na terenach dawnych Kresów. Opowiadają je nie tylko Polacy, ale też Ukraińcy, którzy w kontakcie z sowieckimi żołdakami również tracili cenne przedmioty.
Zamierzchła historia, powie niejeden. A jednak nie. Mówiła mi w tym roku (2024!) młoda kobieta z Chersonia, że kiedy miasto zostało opanowane przez żołnierzy rosyjskich, wszyscy mieszkańcy byli w szoku, bo większość „zdobywców” była skośnooka i pochodziła z dalekich rejonów syberyjskich. Chodzili od domu do domu i kradli, co tylko im się spodobało, ale – jak wyznała kobieta – było stosunkowo spokojnie. Mieszkała sama z dwuletnim synkiem. W mieszkaniu nie miała zbyt wiele wartościowych rzeczy. Ukradli jej tylko pralkę.
Sytuacja się zmieniła, gdy do miasta weszli wagnerowcy. Zrobiło się niebezpiecznie. Strzelali do ludzi i także kradli. W pierwszych dniach zakazali wszystkim wychodzenia z mieszkań. Powodem była spora liczba ich dezerterów, których poszukiwali. Kiedy tylko można było się ewakuować, kobieta z przerażonym dwulatkiem postanowiła przedostać się w stronę Polski. Gdy idąc wyznaczonym korytarzem humanitarnym dotarła do ostatniego rosyjskiego posterunku, jakiś oficer zdarł jej z ręki zegarek! Minęły lata, a zamiłowanie rabusiów do zegarków pozostało…
Orkowie, jak popularnie nazywa się na Ukrainie najeźdźców, celowo niszczą cenne zabytki architektury, ostrzeliwując je rakietami i dronami. Ukraińcy i mieszkający tam Polacy zabezpieczają je specjalnymi rusztowaniami i oblekają metalową siatką. Materiałem do budowania osłon są też płyty z blachy lub OSB. Nie ma miasta czy miasteczka, gdzie nie zastosowano by takiej ochrony. We Lwowie katedra łacińska zabezpieczyła w ten sposób witraże, w części wykonane według projektów Matejki czy Mehoffera. Miejskie pomniki także są zasłonięte specjalnymi tkaninami i siatkami ochronnymi.
Choć niektóre dobra kultury zostały już bezpowrotnie zniszczone, wiele cennych dla Ukraińców i Polaków zbiorów muzealnych jest bezpiecznych. Wymyślono bowiem pewien bardzo praktyczny patent: ekspozycje objazdowe.
„Nie słyszałem, aby w Polsce lub innych krajach tworzono depozyty dla zabytków z Ukrainy – mówi dr Piotr Szopa, dyrektor Muzeum Zamku w Łańcucie. – Natomiast wiele kolekcji muzealnych krąży po Europie jako wystawy objazdowe”.
Wśród nich jest ogromna liczba dzieł sztuki związanych z niegdysiejszymi Kresami Rzeczypospolitej.
Ta metoda pozwala nie tylko na ochronę zabytków i niższe koszty przechowywania zbiorów, ale jest też wspaniałą formą promocji Ukrainy i jej przeszłości.
Tekst i zdj. ATK
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!