Założyciel i szef białoruskiej firmy informatycznej PandaDoc, Mikita Mikado wstrzymuje projekt Protect Belarus – pomocy byłym funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa, którzy w geście sprzeciwu wobec brutalnych metod tłumienia pokojowych protestów „zrzucają mundury”.
Przypomnijmy, że projekt Protect Belarus przewidywał pomoc prawną i finansową, a także sfinansowanie kursów zawodowych dla funkcjonariuszy milicji i wojska, którzy nie chcieli przykładać ręki do pacyfikacji przez reżim Łukaszenki pokojowych demonstracji. Projekt cieszył się dużą popularnością, skorzystało z niego co najmniej kilkadziesiąt osób.
Białoruskie media informują, że funkcjonariusze dość masowo odchodzą ze służby pod presją najbliższych. Wg kanału BASTA, wiele rodzin jest podzielonych, żony grożą rozwodami, a dzieci odchodzą z domów.
Tymczasem szef białoruskiej firmy informatycznej PandaDoc, Mikita Mikado w wywiadzie dla BBC Mikado przyznaje, że wpływ na decyzję o zaprzestaniu finansowania byłych milicjantów miał cios wymierzony w jego firmę: białoruskie władze aresztowały czterech menadżerów i zamroziły rachunki firmy, aby pracownicy nie mogli otrzymywać wynagrodzeń za pracę.
„Podejrzewałem, że istnieje dla mnie niebezpieczeństwo. Moja firma jest zagrożona. Nie wyobrażałem sobie jednak, że moi pracownicy znajdą się w niebezpieczeństwie”- wyjaśnia biznesmen.
Dodaje, że wszystko, co robił, robił od siebie.
„Nie chcę, aby ktokolwiek, kto nie jest zaangażowany w moją inicjatywę, poszedł do więzienia” – dodaje.
Mikita Mikado mówi, że funkcjonariusze organów bezpieczeństwa, którzy zdecydowali się rzucić pracę, wciąż mogą się zgłaszać po pomoc do innych projektów.
oprac. ba na podst. euroradio.fm
Dodaj komentarz