Blisko ćwierć wieku zabrało białoruskim władzom zrozumienie, że silna zależność od eksportu białoruskich towarów do Rosji jest zagrożeniem dla kraju i główną barierą rozwoju gospodarczego. Teraz Mińsk postanowił z tym skończyć. Tylko czy potrafi?
Po tym jak w ciągu pierwszych dwóch miesięcy tego roku eksport białoruski spadł aż o 22,7 proc. władze w Mińsku wpadły w panikę. “Z powodu silnej koncentracji eksportu na jednym rynku, rośnie zagrożenie dla rozwoju gospodarki narodowej” – ostrzegł premier Białorusi Andriej Kobiakow na posiedzeniu rządu.
Jego zdaniem, przeorientowanie białoruskiego eksportu z Rosji do innych państw przebiega zbyt wolno, a “działać na kierunku rosyjskim jest coraz trudniej”. Rosjanie bronią bowiem swoich producentów przed konkurencyjnym importem z innych państw, ignorując zapisy utworzonej niedawno z takim rozgłosem Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej.
“W obecnej sytuacji niezbędne jest przesunięcie centrum ciężkości naszej polityki eksportowej z rynku rosyjskiego na inne kierunki” – oświadczył premier Kobiakow, którego wypowiedź – sądząc z reakcji rosyjskich mediów – wywołała w Rosji poważne zaniepokojenie.
Dotychczas bowiem – obok uzależnienia od rosyjskich dostaw ropy i gazu – to właśnie zależność białoruskiej produkcji od rosyjskiego rynku zbytu pozwalała Moskwie całkowicie kontrolować gospodarkę “bratniego kraju”.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz