Czytając opracowania na temat wybitnych Polaków w Charkowie, można odnieść wrażenie, że to jedynie mężczyźni przyczyniali się do rozwoju miasta. W niniejszym artykule chcemy ukazać znaczenie Polek i szacunek, jakim cieszyły się w Charkowie w XIX i XX wieku.
Charków XIX wieku to czas wielkiego rozkwitu miasta, także powstania pierwszych żeńskich szkół i gimnazjów. Zdarzały się wówczas przypadki przyjmowania kobiet na studia uniwersyteckie, zachowały się też petycje kobiet o przyjęcie na różne zaszczytne stanowiska.
Kobiety w polskich charkowskich rodzinach, to w pierwszej kolejności matki, żony, opiekunki i wychowawczynie dzieci. Taką właśnie była matka wielkiego polskiego artysty Henryka Siemiradzkiego – Michalina z Pruszyńskich Siemiradzka, która mieszkała w Charkowie w latach 1859-1870. Podczas gdy jej mąż służył w wojsku, ona całym sercem poświęciła się rodzinie i wychowaniu dzieci. Czas niestety zatarł wiele takich znakomitych postaci z minionej epoki.
Niektóre jednak, odznaczywszy się prawdziwym patriotyzmem, doczekały się uznania ze strony najwyższych władz Polski. Są to cztery nasze rodaczki z przełomu XIX–XX w., zasłużone w dziedzinie wojskowej.
Pierwszą z nich jest Małgorzata Żmudzka (1883-1944). Urodziła się w Charkowie w rodzinie Juliana i Zofii Smolnej i prawdopodobnie też w Charkowie zdobyła zawód pielęgniarki. Po wybuchu II wojny światowej pracowała w Warszawie w szpitalu przy ul. Smolnej. Tam też uczestnicząc w powstaniu warszawskim poległa 15.09.1944 roku.
W 1908 roku w Charkowie na świat przyszła inna uczestniczka powstania warszawskiego – Maria Ewelina Pomper. Po ukończeniu uniwersytetu charkowskiego otrzymała dyplom doktora medycyny. W 1939 roku brała czynny udział w obronie Warszawy. W czasie powstania warszawskiego działała w składzie oddziału desantowego. Zginęła 19 września 1944 roku w Warszawie przy ul. Solec, w czasie niesienia ofiarnej pomocy powstańcom i ludności cywilnej.
Aleksandra Ludmiła Szwejga, która przez pewien czas mieszkała w Charkowie, a następnie przed II wojną światową pracowała w bankowości w Częstochowie. Aresztowana za przynależność do Związku Walki Zbrojnej 11 lutego 1941 roku i uwięziona w więzieniu na Zawodziu, a następnie zamordowana 13 kwietnia 1942 roku w obozie koncentracyjnym Ravensbruck.
Prawdziwą jednak chlubą wśród Polek urodzonych w Charkowie jest polska śpiewaczka, pilot szybowcowy i oficer Wojska Polskiego Janina Lewandowska, jedyna kobieta, która została zamordowana w Katyniu. Urodziła się 22 kwietnia 1908 roku w rodzinie dowódcy powstania wielkopolskiego gen. Józefa Dowbora Muśnickiego i Agnieszki z Korsuńskich. Pierwotnie marzyła o karierze artystki, jednak los wybrał jej inną drogę życiową. Głównymi atutami jej życia były miłość do życia i ojczyzny. Tę drugą wpoił córce ojciec, który tak napisał w testamencie: „Moje dzieci winny pamiętać, że są Polakami, że ojciec ich dołożył wszelkich możliwości dla wskrzeszenia Polski w jej byłej chwale i potędze”.
Wykształcenie średnie zdobyła w Poznaniu. Tam też ukończyła szkołę muzyczną. W niedzielę rodzina gromadziła się w rodzinnym majątku w Lusowie pod Poznaniem, gdzie Janina w kościele grała na organach. Już wówczas cechowała ją odwaga, szybkie podejmowanie decyzji i samodzielność. Uprawiała jeździectwo i narciarstwo.
Ukończywszy konserwatorium, wbrew woli ojca chciała zostać śpiewaczką operową. Na dużą scenę brakło talentu. Wystarczyło go jednak, by występować w kabaretach, czego ojciec nie mógł jej nigdy wybaczyć. Mimo młodzieńczych marzeń porzuciła muzykę i przez pewien czas pracowała jako telegrafistka na poczcie.
Janina Muśnicka, od 1939 roku Lewandowska, podjęła szkolenia jako pilot i spadochroniarz. Została członkinią Aeroklubu Poznańskiego. Jako pierwsza w Europie kobieta w wieku 22 lat skoczyła na spadochronie z wysokości 5000 metrów. Następnie ukończyła kolejno kurs szybowcowy, Wyższą Szkołę Pilotażu z dyplomem pilota motorowego i wreszcie uzyskała licencję pilota sportowego.
Po zaślubinach z Mieczysławem Lewandowskim, w przeddzień wybuchu II wojny światowej została zmobilizowana do wojska. Pod Husiatynem 22 września aresztowana przez sowietów i przewieziona do obozu jenieckiego w Ostaszkowie, od 6 grudnia 1939 roku znajdowała się w Kozielsku.
Pierwsze wiadomości o pobycie kobiety w obozie pochodziły od osób ocalałych z Mordu Katyńskiego. Jednym z nich był Rafał Adolf Bniński, który zeznał, że Janina Lewandowska znajdowała się w Kozielsku. Mówił, że miała oddzielne pomieszczenie i brała udział w życiu konspiracyjnym i religijnym obozu. Tam uczestniczyła w mszach św. i wypiekała hostie do mszy św. Nosiła za duży mundur podporucznika, z powodu braku damskich rozmiarów.
Została zamordowana w lesie katyńskim strzałem w tył głowy w dniu swych urodzin 22 kwietnia 1940 roku. Po trzech latach w dołach zagłady została odnaleziona jedyna żeńska czaszka z zachowanymi czarnymi włosami, którą następnie przewieziono do Wrocławia. Ostateczne potwierdzenie nastąpiło w 2005 roku metodą superprojekcji komputerowej. Po kilku miesiącach czaszka Janiny została pochowana w rodzinnym grobowcu.
Zupełnie inną drogę życiową wybrały trzy kolejne kobiety, ściśle związane z tym miastem Słobodszczyzny.
Urodzona w Kowlu Zofia Berbecka (1887-1970) z zawodu była nauczycielką, ale angażowała się również w działalność polityczną zostając posłanką na Sejm II Rzeczypospolitej (1930-1935) i Senatorem II Rzeczypospolitej (1938-1939). W Charkowie mieszkała dwukrotnie. Pierwszy raz po ukończeniu gimnazjum studiowała tu na uniwersytecie, a następnie w latach 1906-1914 pracowała na stanowisku nauczycielki. Tutaj także była członkinią kółek samokształceniowych Korporacji Studentów Polskich, aktywnie działała w Domu Polskim, współtworzyła drużyny skautowe, POW i Związek Walki Czynnej. W Charkowie w 1906 roku w miejscowej parafii katolickiej zawarła związek małżeński z Leonem Berbeckim, późniejszym generałem Wojska Polskiego.
Po I wojnie światowej wielokrotnie wraz z mężem zmieniała miejsce zamieszkania, aby już na dłużej osiąść w Warszawie, angażując się w politykę, również w ramach Polskiego Białego Krzyża. W okresie powojennym wyjechała do Gliwic, gdzie do końca życia pracowała jako nauczycielka języka rosyjskiego w miejscowym technikum samochodowym.
Następną znaną powszechnie Polką z Charkowa była Lidia Korsakówna (1934-2013). O tym, że zostanie aktorką, zadecydowała, kiedy miała 5 lat i mieszkała w Charkowie, po obejrzeniu radzieckiej komedii muzycznej „Cyrk”. Po wyjściu z kina zakomunikowała rodzicom – „Będę artystką”. Za chwilę miała wybuchnąć wojna, ale Lidia cieszyła się na razie szczęśliwym dzieciństwem w pięknie rozwijającym się Charkowie. Jej ojciec Konstanty, Polak, był księgowym. Mama Maria, Rosjanka, miała niezwykły talent wokalny. Wróżono jej wielką karierę, ale ona poświęciła ją dla życia rodzinnego. Nigdzie nie pracowała, śpiewała tylko w domu. Lidia pamiętała, że mama miała potężny głos, od którego pękały żyrandole. Maria potraktowała poważnie oświadczenie jedynaczki, choć mała strasznie się wtedy jąkała. Natychmiast zapisała ją na zajęcia z baletu i gry na fortepianie. Niestety, wojna przerwała edukację i zakończyła szczęśliwy czas małej Lidki.
Po zakończeniu II wojny światowej wraz z rodzicami zamieszkała w Wałbrzychu. O planach z dzieciństwa nie zapomniała. „Spakowałam manatki i uciekłam do baletu w operze we Wrocławiu. A stamtąd do Mazowsza” – mówiła aktorka. Jako tancerka słynnego zespołu pieśni i tańca olśniła urodą reżysera Leonarda Buczkowskiego, który powierzył jej główną rolę kobiecą w filmie „Przygoda na Mariensztacie”. Tak zaczęła się filmowa kariera Lidii.
Mimo sławy, jaką posiadała jako aktorka, przeżywała wiele życiowych dramatów i nieszczęśliwych miłości, gdyż miała szczęście zakochiwać się w żonatych mężczyznach. Ostatnie lata życia Lidia Korsakówna przeżyła w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie.
Polską artystką i tancerką baletu była Józefina Helena Parnell Sędzimirowa (1905-1975) znana także jako „Zizi Halama”. Tańca uczyła się pierwotnie w Moskwie, a następnie w Charkowie. Po powrocie do kraju w 1921 roku występowała z trzema siostrami i matką. Następnie związała się z grupą baletową Feliksa Parnella, z którym występowała w różnych krajach Europy. W 1950 roku wycofała się ze sceny i poświęciła się pracy pedagogicznej.
Opracowanie nie byłoby pełnym bez wspomnienia o jeszcze jednej postaci, już z najnowszych lat, która przez 15 lat ofiarnie posługiwała ludziom bezdomnym, chorym i opuszczonym – to s. Samuela Małgorzata Urbaniak, orionistka (1964-2012). Pracowała najpierw w wielu placówkach na terenie Polski, a 15 sierpnia 1995 roku przybyła do Charkowa, gdzie siostry orionistki posługują ludziom bezdomnym oraz prowadzą Dom samotnej matki w Korotyczach. Przez okres posługi codziennie zabiegała o należyte zabezpieczenie pożywieniem i lekami osób bezdomnych, których przyjmowała w przykościelnych metalowych barakach, nazywanych potocznie domkami. Organizowała też posiłki dla bezdomnych dzieci w różnych punktach miasta. Odczuwając zbliżającą się chorobę, wyjechała z Charkowa w 2010 roku. Wówczas nikt jednak nie myślał o jej rychłym odejściu, które nastąpiło 25 grudnia 2012 roku.
Przedstawiając sylwetki Polek związanych w minionym czasie z Charkowem miałem na celu dostrzec i uszanować każdą kobietę, których praca często jest mało widoczna i szanowana, a przecież tak wiele jest znakomitych matek i żon zupełnie nieznanych, historia zaś milczy o ich zasługach. Za życia, możliwe, że jedynie z okazji urodzin, czy też 8 marca, mężczyźni wręczają im kwiaty i składają życzenia. A przecież to one wychowują i przygotowują do życia nowe zastępy tych, którzy będą formować nasze społeczeństwo i państwo.
Marian Skowyra, Kurier Galicyjski, 2017, Nr 4 (272)
1 komentarz
józef III
4 marca 2017 o 23:27lektura dla „czarnych protestantek” z KOD – u