Lwów w okresie II Rzeczpospolitej był siedzibą wielu urzędów konsularnych państw, z którymi Polska utrzymywała kontakty dyplomatyczne.
Pod tym względem był najważniejszym, po Warszawie, miastem w Polsce, w którym rezydowali zagraniczni dyplomaci. Wymienić tu należy: 10 konsulatów zawodowych oraz 12 konsulatów honorowych. Dla porównania, w 1914 r. we Lwowie, u schyłku Austro-Węgier było 8 placówek konsularnych.
Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, w 1922 r. powstała, założona przez Izbę Handlową i Przemysłową, Wyższa Szkoła dla Handlu Zagranicznego we Lwowie, przekształcona w 1937 r. w Akademię Handlu Zagranicznego. Jej mury opuściło ponad 2000 absolwentów, z których niektórzy znaleźli zatrudnienie w placówkach RP za granicą. Przy Wydziale Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza w 1930 r. utworzono Studium Dyplomatyczne. Jako jedyne w Polsce nadawało stopień magistra nauk dyplomatycznych. Studenci obowiązkowo odbywali praktyki w polskich placówkach dyplomatycznych. Odrodzona Polska za jeden ze swoich priorytetów uznała godną reprezentację zewnętrzną. Wielu pracowników polskiej służby zagranicznej to osoby urodzone we Lwowie lub związane z miastem poprzez studia lub pracę. Również w ten sposób jedno z najważniejszych miast polskich dało wkład w tworzenie i rozwój międzywojennej Polski.
Wśród kilkudziesięciu placówek zagranicznych w randze: ambasad, poselstw i konsulatów jedną z najważniejszych była Ambasada przy Stolicy Apostolskiej.
Bezprecedensowy przypadek zrządził, że dwóch kolejnych ambasadorów II RP, urodzonych we Lwowie, składało listy uwierzytelniające kolejnym papieżom przy Stolicy Świętej. Tym wybitnym synom lwowskiej ziemi pragnę poświęcić to wspomnienie.
Władysław Bolesław Ignacy Anzelm Skrzyński (Skrzynno-Skrzyński) h. Zaremba urodził się we Lwowie 21.IV.1873 r. przy ul. Długosza 15 (dzisiejsza Cyryla i Metodego) w ziemiańskiej rodzinie Zdzisława i Celiny z hr. Dunin-Borkowskich. Skrzyńscy, którzy posiadali liczne majątki na Pogórzu Dynowskim w ziemi przemyskiej, byli mocno związani ze Lwowem od końca XVIII w. Pradziadek Władysława, s. Ignacego i Teresy, Wincenty (1770-1850) był najwybitniejszym przedstawicielem rodu. Rezydował w Pałacu Skrzyńskich zbudowanym w l. 1800-1810 znajdującym się przy ul. Marii Magdaleny (od 1893 – Ujejskiego, obecnie Ustyjanowicza). Na tym miejscu, pod nr 4, w 1906 r. zbudowano okazałą kamienicę, w której do 1939 r. działał Konsulat Czechosłowacji. Wincenty ożeniony z Konstancją siostrą Aleksandra Fredry (była więc prababką Władysława Skrzyńskiego a babką metropolity Andrzeja Szeptyckiego) posiadał liczne galicyjskie honorowe tytuły szlacheckie: arcystolnik koronny, miecznik koronny, podstoli koronny. Cesarz nadał mu również prestiżowy Order Leopolda. Na niwie społecznej miał znaczące zasługi. Był współzałożycielem Galicyjskiej Kasy Oszczędności (1844) i fundatorem Zakładu dla Ociemniałych (1851). Wdzięczne miasto uczciło jego pamięć nazywając w 1871 r. jego imieniem jedną z bocznych ulic dolnej Łyczakowskiej (dzisiaj Witwera Hartmana).
Dziadek Władysława Ignacy (1807-1895) był posłem do Sejmu Krajowego Galicyjskiego. Najstarszemu synowi Władysławowi zapisał rodzinne gniazdo w Bachórzu opodal Dynowa, które w 1927 r. odziedziczył ojciec Władysława Zdzisław (1846-1927): „Eques de Zaremba Skrzyński”. Był posłem w Sejmie Krajowym Galicyjskim, regularnie rezydował we Lwowie. Tam też urodziło się młodsze rodzeństwo Władysława: w 1878 r. Ignacy, którego w 1908 r. odnajdujemy jako attaché w Ambasadzie Austro-Węgier przy Watykanie (jako „Skrzynno-Skrzyński”) i Maria ur. 2.X.1881 r. przy ul. Czarnieckiego 6 (obecnie Vynnyczenki). Po jej śmierci w 1934 r., jej córka Maria została ostatnią spadkobierczynią Bachórza. Warto zauważyć, że rodzina hr. Aleksandra Skrzyńskiego, ministra Spraw Zagranicznych i premiera II RP, h. Zaremba (linia z Zagórzan) wywodziła się z tego samego pnia rodowego (Skrzynno-Skrzyński). Skrzyńscy z Bachórza byli spokrewnieni z wieloma galicyjskimi rodami ziemiańskimi: Badeniowie, Dunin-Borkowscy, Dzieduszyccy, Fredrowie, Krasiccy, Łosiowie, Szeptyccy… Takie koneksje ułatwiały przyszłemu dyplomacie karierę.
Władysław Skrzyński ukończył Liceum im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie. Studiował prawo we Lwowie, Grazu i Krakowie. Pod Wawelem pochłonęło go życie miejscowej Cyganerii. Był za pan brat z pisarzami i malarzami: „szczery patriota, ale poeta i artysta, przyjaciel Rydlów, Tetmajerów, Malczewskich i całej Młodej Polski. Trzeba było słyszeć jak mówił: Nad mą kolebką szumiał z Tatr o orle skrzydła otarty wiatr”, napisał o ambasadorze ks. prałat W. Meysztowicz, radca kanoniczny Ambasady RP przy Watykanie. W Zakopanem Skrzyński w towarzystwie W. Tetmajera, H. Sienkiewicza, W. Kossaka i T. Boya-Żeleńskiego recytował swój humorystyczny poemat: Pieśń o Rdzawym Rycerzu. Zapewne zamiłowanie do poezji odziedziczył po Fredrach. Jego stryjeczny brat Seweryn (matka z d. Fredrówna), dziedzic Nozdrzca, był z zamiłowania aktorem-komikiem. W pałacu nad Sanem, gdzie bywał Aleksander Fredro grywano jego komedie. Zachowała się pamięć o głównej roli jaką Seweryn zagrał w fredrowskich „Kaloszach”.
Władysław Skrzyński rozpoczął karierę w służbie dyplomatycznej Franciszka Józefa I w 1899 r. Przebywał kolejno na placówkach w: Konstantynopolu, Monachium, Sztokholmie, Paryżu, Hadze, Brukseli, Rzymie i Watykanie. Misję zakończył w listopadzie 1918 r. w randze radcy ambasady I klasy w Szwajcarii (Berno, Lozanna). Podczas wojny uczestniczył ze strony Cesarstwa w tajnych rokowaniach pokojowych z Aliantami. Trzeba podkreślić, że realizując zadania dyplomacji austro-węgierskiej, w swoich poczynaniach, zawsze dbał o dobro Polski. Dało mu to przepustkę do pracy w polskiej służbie zagranicznej.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, współtworzył Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Warszawie. Jako wiceminister w rządzie Paderewskiego, od kwietnia do listopada 1919 r., w praktyce kierował MSZ-tem. Był oficjalnym przedstawicielem Polski na paryskiej konferencji pokojowej. Blisko związany z Piłsudskim, miał wpływ na obsadzanie stanowisk na placówkach zagranicznych II RP. Międzynarodowe znajomości, które nawiązał dzięki pracy w służbie dyplomatycznej Austro-Węgier, oraz doskonała znajomość języków obcych, zaowocowały skutecznością jego działań w dyplomatycznych relacjach Polski ze światem. Galicyjska kindersztuba i umiejętność obcowania z elitami kultury pozwalały mu na swobodę w kontaktach z otoczeniem. Jego bliski współpracownik, radca J. Perłowski tak wspominał pierwsze miesiące wspólnego urzędowania: „Jego styl oddziaływał magicznie na każdego cudzoziemca, przestępującego próg izby, która w obdrapanym gmachu ministerstwa służyła mu równocześnie za sypialnię, jadalnię i salę przyjęć. W takim apartamencie Skrzyński witał dyplomatów swobodnie, grzecznie i nieco łaskawie, przybrany w czerwony szlafrok, który mógł wielu urazić, a natomiast niejednemu zaimponował. Nie, wobec tak pogodnego pana, który w sposób tak bardzo niezależny podejmował gości, żaden dyplomata nie mógł nadawać sobie władczych tonów. Przy tym w dyskusji dyplomatycznej Skrzyński bywał nieporównany. Zawsze pełen dynamizmu, umiał go okazać, gdy zachodziła potrzeba. W paru zwięzłych, mocnych zdaniach uwalniał się od chwytu przeciwnika i sam stanowczo wpychał dyskusję na odpowiednie tory, po czym, nie bez przeróżnych kurtuazji i delikatności, doprowadzał swą zaskoczoną i nieraz oczarowaną ofiarę do swych własnych konkluzji. Wszystko to, nie tracąc na chwilę równowagi i nawet na pozór dobrodusznie. Niezła metoda, której nabrał zapewne poza życiem politycznym. Zimną krew zachowywał bowiem zawsze.” W listopadzie 1919 r. Skrzyński objął stanowisko posła w Madrycie. Przebywał przy Eskurialu niespełna dwa lata. Był to punkt zwrotny w jego życiu osobistym. Na dworze królewskim poznał miłość swego życia, Izabelę da Silva de Santa Cruz, z którą ożenił się w Watykanie, gdzie wspólnie przez 16 lat przydawali splendoru polskiej ambasadzie przy Stolicy Świętej. Skrzyński rozpoczął swoją misję 31 VIII 1921 r. w randze posła nadzwyczajnego i ministra pełnomocnego przy papieżu Benedykcie XV już pod koniec jego pontyfikatu. Kolejnemu pontifexowi, Piusowi XI złożył listy uwierzytelniające w 1922 r. Cieszył się jego zaufaniem jeszcze z czasów gdy Achilles Ratti był nuncjuszem apostolskim w Warszawie. Głównym zadaniem Skrzyńskiego, w początkowym okresie, było przygotowanie konkordatu ze Stolicą Apostolską. Bezpośrednie rokowania prowadził Stanisław Grabski jako oficjalny delegat władz RP. Skrzyński, mianowany 27 XI 1924 r. ambasadorem, był konsultowany na bieżąco i w lutym 1925 r. złożył podpis pod tekstem konkordatu. Lata następne wypełniły mu zadania dyplomatyczne i polityczne. Przeciwdziałał wpływom niemieckim w Kurii oraz wyjaśniał problemy polsko-ukraińskie w kontekście spraw obrządku wschodnio-słowiańskiego i tonował antypolskie działania Kościoła greckokatolickiego w Watykanie. Osłabiał również wpływy sowieckie w związku ze sprawą Komisji Pro Russia. We wszystkich tych kwestiach jego poczynania były z reguły skuteczne, głównie dzięki dobrym kontaktom w dykasteriach watykańskich i korpusie dyplomatycznym. Skrzyński musiał także przedstawiać w Sekretariacie Stanu problemy wynikające z interpretacji konkordatu i zadrażnień pomiędzy episkopatem a rządem w Warszawie. Mając poparcie w MSZ (Beck i Szembek) oraz zrozumienie u prymasa Hlonda, łagodził konflikty. Równocześnie utrzymywał dobre relacje z przebywającym na emigracji Paderewskim. Postrzegany jako zwolennik Piłsudskiego, był traktowany wrogo przez partie opozycyjne i część episkopatu; próbowano zwalczać go w Watykanie – bezskutecznie! Podczas sprawowania urzędu często chorował i wyjeżdżał na kuracje zagraniczne. Bywał we Lwowie z uwagi na sprawy rodzinne i majątkowe, np. w 1934 r., w związku ze śmiercią matki. Związki ze Lwowem nie opuszczały go do ostatnich chwil. Przyjaźnił się z Karoliną Lanckorońską, docentem historii sztuki na Uniwersytecie Jana Kazimierza, która regularnie prowadziła w Rzymie swoje badania naukowe. W swoich „Szkicach wspomnień” poświęciła mu piękny esej. Podczas jego misji, sekretarzem w Ambasadzie był Leon Siemiradzki, syn Henryka, twórcy kurtyny dla Teatru Miejskiego we Lwowie, którego kilka dzieł malarskich eksponuje dzisiejsza Lwowska Galeria Sztuki.
Władysław Skrzyński zmarł nagle w Rzymie 26.XII.1937 r. Początkowo został pochowany na tamtejszym cmentarzu Campo Verano. Po ekshumacji, jego szczątki spoczęły w rodzinnym grobowcu w Bachórzu. Podczas II wojny światowej nekropolia Skrzyńskich została w barbarzyński sposób sprofanowana przez sowieckich żołnierzy.
Dwa lata po śmierci Skrzyńskiego, ambasadorem przy Stolicy Apostolskiej został Kazimierz Jan „Duclanus” (nazwany tak na cześć św. Jana z Dukli, patrona Lwowa) Papée. Urodził się we Lwowie 10 I 1889 r. przy ul. Gosiewskiego 4 (obecnie Terszakiwciw) w rodzinie Fryderyka i Władysławy z d. Anczyc, znanej krakowskiej rodziny drukarzy. Ich przodkowie byli znaczącymi twórcami kultury, związanymi głównie z Galicją.
Dziadek Kazimierza, Fryderyk, pochodził z francuskiej rodziny osiadłej we Lwowie na początku XIX w. Był urzędnikiem miejskim. Spoczywa na Cmentarzu Łyczakowskim, podobnie jak stryj Kazimierza dr Jan Papée, prezes Wschodnio-Galicyjskiej Izby Lekarskiej i naczelnik Izby Lekarskiej we Lwowie. Ojciec przyszłego dyplomaty, Fryderyk (ur. 1856 w Złoczowie, zm. 1940 w Krakowie), ukończył Gimnazjum im. Franciszka Józefa we Lwowie i studia historyczne na Uniwersytecie Lwowskim. W l. 1879-1904 pracował we Lwowie jako nauczyciel historii w II Gimnazjum, skryptor w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich oraz kustosz i zastępca dyrektora Biblioteki Uniwersytetu Lwowskiego, którą przygotował do reorganizacji. Był też konserwatorem dla Galicji Wschodniej, członkiem lwowskiego Towarzystwa Historycznego i współzałożycielem Towarzystwa Naukowego. Został laureatem nagrody naukowej miasta Lwowa. Po przeniesieniu się do Krakowa pełnił funkcje dyrektorskie w Bibliotekach: Jagiellońskiej, Czartoryskich, w Polskiej Akademii Umiejętności. Jako profesor wykładał na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wśród jego licznych prac naukowych wymienić należy wydaną w 1894 r., do dzisiaj aktualną, Historię miasta Lwowa.
Kazimierz Papée uzyskał doktorat na Uniwersytecie Jagiellońskim. Podczas „Wielkiej Wojny” walczył w Legionach. W dyplomacji II RP pełnił szereg odpowiedzialnych stanowisk na placówkach dyplomatycznych: Haga, Kopenhaga (chargé d’affaires), Ankara, Tallin (chargé d’affaires), Królewiec (konsul generalny). Był komisarzem generalnym z tytułem posła nadzwyczajnego i ministra pełnomocnego w Wolnym Mieście Gdańsku oraz posłem w Pradze do dnia 20 III 1939 r. czyli do końca istnienia państwa czechosłowackiego.
Nominację na ambasadora przy Stolicy Apostolskiej Papée otrzymał 15 VII 1939 r. Listy uwierzytelniające złożył papieżowi Piusowi XII w dniu 27 VIII 1939 r. Funkcję ambasadora pełnił do śmierci Piusa XII (9 X 1958 r.), reprezentując władze Rzeczypospolitej Polskiej z siedzibą w Londynie. Był dziekanem korpusu dyplomatycznego akredytowanego przy Watykanie. Od stycznia 1959 r., podobnie jak przedstawiciel emigracyjnego rządu Litwy, kierował sprawami ambasady, nie będąc już formalnie ambasadorem. Taka sytuacja trwała do 19 X 1972 r., gdy sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. J. Villot zawiadomił go o zakończeniu misji. Kierowana przez K. Papée ambasada przy Stolicy Apostolskiej była najdłużej, po zakończeniu II wojny światowej, formalnie uznawanym przedstawicielstwem wolnej Polski w świecie. Dla rządu PRL w Warszawie stanowiło to poważny problem polityczny. Dla Polaków – egzulów, rozsianych po świecie, była symbolem ciągłości państwa.
Kazimierz Papée zmarł w Rzymie 19.I.1979 r. Symbolicznie doczekał się polskiego pontyfikatu Jana Pawła II, ale listów uwierzytelniających już mu nie mógł złożyć. Pochowany został w polskiej kwaterze na rzymskim cmentarzu Prima Porta gdzie spoczywa wraz z żoną Leonią z d. Dobrzańską (zm. 1960 r. w Rzymie), skrzypaczką i miłośniczką kultury. Przez lata w Ambasadzie RP przy Watykanie prowadziła salon dyplomatyczny i przygarniała Polaków przybywających do Wiecznego Miasta. Jej bratem był Henryk – sławny „Hubal”.
Dwaj wybitni Lwowianie, którzy sprawowali zaszczytne funkcje ambasadorów Drugiej Rzeczypospolitej przy Stolicy Apostolskiej, zmarli w Rzymie – na obczyźnie. Władysław Skrzyński zgasł, gdy Polska była niepodległa. Zapewne nie przypuszczał, że Polska na długie lata znajdzie się za kordonem, po drugiej stronie wolnego świata. Paradoksalnie, wojna odnalazła go w grobie w Bachórzu. Kazimierz Papée umierał w osamotnieniu, nie mając nadziei na powrót do niepodległej Ojczyzny. Ze wszystkich sił starał się kontynuować swoją misję przedstawiciela emigracyjnych władz przedwojennej Polski. Obaj zasługują na pamięć i wielkie uznanie.
Wojciech Biliński
Tekst ukazał się w Kurierze Galicyjskim nr 16 (236) 28 sierpnia – 14 września 2015
1 komentarz
józef III
3 marca 2017 o 09:22porównajcie Tych dyplomatów z ludźmi, „z notesu Geremka”