Wiele wspólnot religijnych ma kłopoty z wymaganą przez nowe rosyjskie władze rejestracją. Do końca lutego zarejestrowano tylko 11 spośród około dwóch tysięcy. Pod koniec ubiegłego roku Watykan ustalił z rosyjskimi władzami, że krymskie parafie rzymskokatolickie należące do diecezji odesko-symferopolskiej zostaną zrzeszone w Krymskim Okręgu Duszpasterskim, zarządzanym przez Centralny Organ, utworzony pod kierownictwem biskupa Jacka Pyla OMI, rezydującego w Symferopolu.
Jednak do chwili obecnej nie udało się zarejestrować żadnej z dziewięciu katolickich parafii. Nie został także trwale uregulowany status ani jednego z katolickich duchownych, ani obrządku łacińskiego, ani wschodniego. Stan niepewności jest coraz większy.
– Modlimy się i czekamy – informował bp Jacek Pyl, prosząc o modlitewne wsparcie wszystkich wiernych w tej sprawie. Po upadku Związku Sowieckiego na Półwyspie Krymskim monopol Patriarchatu Moskiewskiego został złamany. W krótkim czasie region przeżył okres rozwoju różnych form życia religijnego. Podczas gdy na początku lat 90. na Krymie zarejestrowanych było zaledwie 37 wspólnot religijnych, w marcu 2014 ich liczba wzrosła do 2083.
Według oficjalnych danych prawosławni stanowią ponad 42 proc. mieszkańców półwyspu, muzułmanie 29 proc., a ewangelicy 20 proc. Wierni kościoła katolickiego byli w zdecydowanej mniejszości i jeszcze przed drugą falą okupacji rosyjskiej (po raz pierwszy Krym siłą wcielono w skład Imperium Rosyjskiego w 1783 roku) musieli walczyć z miejscowymi władzami o każdy kościół i każdą parafię.
Inną nierozstrzygniętą sprawą jest zwrot kościołów wybudowanych przez Polaków w XIX wieku w Sewastopolu i Symferopolu. Wiele wskazuje na to, że dotychczas różnorodny pod względem religijnym Krym stanie się obszarem, gdzie legalnie będą działać jedynie parafie prawosławne, uznające kanoniczą zwierzchność Patriarchatu Moskiewskiego. Wszystko to z powodu nowych przepisów, wprowadzonych po aneksji Krymu przez Rosję.
Zarządzono, że wszystkie wspólnoty religijne muszą zarejestrować się na nowo, zgodnie z prawem rosyjskim. Czas dano do końca 2014 roku, później termin przedłużono do marca 2015 roku. W praktyce zadanie okazało się niewykonalne. Według ostatnich informacji władz do końca lutego zarejestrowano tylko 11 wspólnot religijnych. Dokumenty stu podmiotów są w trakcie rejestracji. Co będzie z resztą, nie wiadomo.
Konsekwencje braku rejestracji są bardzo poważne. Wspólnoty zostaną pozbawione osobowości prawnej i – co za tym idzie – zlikwidowane. Najtrudniejsza jest sytuacja Tatarów krymskich. Żadna z 647 wspólnot muzułmańskich do dzisiaj nie została zarejestrowana. Władze zapewniają, że rejestracja jest formalnością, ale w praktyce okazuje się, że bardzo trudno ją dopełnić. Tym bardziej że ostateczne decyzje są podejmowane w Moskwie, a nie w Symferopolu.
Wielkie trudności mają także miejscowi katolicy, zwłaszcza obrządku wschodniego. Euforia, którą wiało na Krymie od „russkowo mira” powoli opada. Mieszkańcy półwyspu zrozumieli, że rzekomy rosyjski dobrobyt przyniósł także utrudnienia w postaci blokowania wolnych mediów i wszelkich wyrazów społecznego protestu. Po postawieniu w Jałcie pomnika Stalina wszystkie wątpliwości zostały ostatecznie rozwiane. Każdy, kto odwiedza dziś Krym, ma wrażenie, że powtarza los kundla ze starego kawału, który uciekłszy przez ukraińską granicę do Rosji, po kilku godzinach wrócił z powrotem.
Ukraiński pogranicznik zapytał go: „Co się stało? Czyżby tam było gorzej?”. Na co pies odparł: „U nas przynajmniej szczekać nie zabraniają”. I taka jest dzisiaj krymska rzeczywistość.
Słowo Polskie, na podstawie artykułu Andrzeja Grajewskiego (info.wiara.pl) Marzec 2015 nr 3 (32)
fot. Roman Koszowski//kosciol.wiara.pl
1 komentarz
jazmig
29 marca 2015 o 13:58Jak chodzi o blokowanie wolnych mediów, to w Rosji jest tych mediów dużo, a w Ukrainie ani jednego. Ten pies o którym piszecie na końcu, uciekał z Ukrainy na Krym. Co do Kościołów, to Ukraina do dzisiaj nie zwróciła ani jednego polskiego lub katolickiego kościoła, a na Krymie katolickie świątynie działają..